wtorek, 15 lipca 2014

Rozdział 2

Droga do dormitorium zdawała się Harry’emu o wiele dłuższa niż zwykle. To zjawisko mogło być spowodowane nadmiarem myśli kłębiących się w jego głowie. Nie potrafił uwierzyć w to, co dziś zobaczył. Zawsze uważał Snape’a za podłego i bezdusznego człowieka, jednak nigdy nawet nie pomyślał, że byłby on zdolny do czegoś takiego. Trzeba mieć chyba zimny głaz zamiast serca, żeby zrobić coś tak okrutnego. Na szczęście jego plan został przerwany. Dobrze, że Gryfon tam był mimo, iż musiał na to wszystko patrzeć. Chociaż… Przecież ten tłustowłosy drań na pewno tak tego nie zostawi. Będzie chciał się zemścić. W tym momencie bruneta ogarnął lęk. A co jeśli… Snape zrobi z nim to samo, co z Draconem? No tak, to byłoby nawet sensowne… Wyobraził sobie chude blade dłonie wędrujące po jego ciele, usta składające mu brutalne pocałunki… Dalej wolał już nawet sobie nie wyobrażać. Jego ciało przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. To przecież takie obrzydliwe. Nikt go zapewne nie obroni, a sam na pewno nie da rady. Snape jest od niego o wiele sprytniejszy i mądrzejszy, dziś po prostu miał szczęście… Nie! Nie może tak być! Harry chciał natychmiast iść do Dumbledore’a i o wszystkim mu powiedzieć. Nawet już zaczął iść w kierunku jego gabinetu, jednak przypomniał sobie o czymś. Obiecał przecież Malfoy’owi, że nikomu nie powie o tym co się stało. Będzie musiał go przekonać, żeby sam powiedział o wszystkim dyrektorowi albo, żeby chociaż pozwolił, by opowiedzieć o tym za niego. No tak, czyli trzeba by porozmawiać… Brunet jakoś nie miał ochoty nawet zbliżać się do Ślizgona, ale z innych powodów niż zwykle. Sytuacja w łazience była… dziwna. Harry żałował teraz, że tak się zachował. Mógł po prostu jakoś porozmawiać, spróbować podnieść go na duchu jakimś dobrym słowem. Cokolwiek! A nie dotykać… I to w taki sposób. Przecież, gdyby Draco był dziewczyną, to takie zachowanie sugerowałoby, że Gryfon chce czegoś więcej. Boże, a jeśli Malfoy jest gejem! W takim wypadku, mogłoby się to bardzo źle skończyć… Właściwie, to może jeszcze nie koniec, bo jeśli on to źle zrozumiał… To był tylko taki impuls, Harry przecież nic nie czuje do blondyna. Jednak kiedy miał go tak blisko siebie, było tak cudownie. Właściwie to wolałby tam z nim zostać niż siedzieć samemu w dormitorium. Tylko, że sytuacja zrobiła się tak niezręczna… A przecież mogliby chociaż jeszcze troszkę… Ale brunet musiał wszystko zepsuć. Po co go tak czule głaskał?! Ale to przecież była chwila, nie myślał, kierował się emocjami. Uświadomił sobie właśnie, że najchętniej wróciłby do tej łazienki  i znów przykleił do Ślizgona. To go przeraziło. Może nawet bardziej niż świadomość, że Snape będzie pragnął zemsty. Harry pomyślał, że może to on sam jest gejem. Ale przecież nigdy nie podobali mu się inni chłopcy… A Malfoy mu się podoba? W wersji, kiedy był wtulony w jego ciało, na pewno tak… Ale tak poza tym? No jest raczej przystojny i niegłupi. Dzisiaj pokazał, że ma jakieś uczucia. Ale czy chciałby go pocałować albo…? Koniec! Gryfon miał ochotę sam siebie uderzyć. Co to bzdury?! Nie jest żadnym gejem! Ani on ani Draco. A w dodatku przecież się nienawidzą. To po prostu było jednorazowe zdarzenie i nigdy więcej się nie powtórzy. Muszą obaj o tym zapomnieć. A co jeśli Malfoy nie będzie chciał? Jemu to też się przecież podobało… Nie! To było ohydne! Dla ślizgona na pewno też, z jego strony to była chwila słabości. Najlepiej, jakby udawali, że nic się nie stało, bo brunet naprawdę nie chciał o tym rozmawiać.
Portret Grubej Damy. Nareszcie. Podał hasło kobiecie znajdującej się na obrazie i wszedł do środka. Mimo późnej pokój wspólny nie był pusty. Na kanapie siedzieli znacznie zaniepokojeni i zdenerwowani Ron i Hermiona. Kiedy tylko dziewczyna zobaczyła Harry’ego na jej twarzy pojawiła się ulga. Wstała i spojrzała na chłopaka.
-Harry, gdzieś ty był? Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy… -głos Gryfonki był surowy. Ron chyba nie miał nic do powiedzenia, również wstał i zwrócił wzrok na bruneta.
-Ja… -zaczął Potter, jednak nie miał pojęcia co powiedzieć, by nie zabrzmiało to podejrzanie. Nie chciał, by Hermiona zadawała mu więcej pytań. Mogłaby wtedy wyczuć kłamstwo. -Byłem u Dumbledore’a. Chciał ze mną porozmawiać. Przepraszam, zapomniałem wam powiedzieć -to było idealne kłamstwo, gdyż to raczej normalne po ostatnich wydarzeniach, więc nie mieliby powodów, by to sprawdzać.
-No dobrze Harry… Ale następnym razem, jeśli zamierzasz późno wrócić, powiedz nam łaskawie o tym. Ja idę spać, dobranoc -dziewczyna była wyraźnie obrażona. Odwróciła się i poszła w stronę swojego pokoju.
-Stary, wszystko w porządku? -zapytał Weasley, kiedy tylko Hermiona zniknęła za drzwiami. -Ostatnio dziwnie się zachowujesz…
„-Nie no, wszystko ok. Tylko Snape może chcieć mnie zgwałcić, tuliłem się przed chwilą z Malfoy’em i prawdopodobnie jestem ciotą” -odpowiedział w myślach Harry. Ale nie chciał o tym rozmawiać z nikim. Nawet z Ronem. Musiał poradzić sobie z tym sam. -Wszystko dobrze. Przepraszam, to wszystko przez to, co stało się przed wakacjami. Nie chcę jednak o tym rozmawiać -wydusił wreszcie.
-Jak chcesz -powiedział rudzielec tonem pełnym obojętności. Widocznie miał już dosyć Harry’ego i jego zachowań. -Ja idę spać, jutro od samego rana mamy zajęcia. I przypomnę ci, że zaczynamy obroną przed czarną magią z naszym kochanym profesorem Snape’em. Tak więc radzę ci, żebyś również poszedł już spać, bo przy tym człowieku lepiej trzeźwo myśleć. Dobranoc. -również opuścił pokój wspólny i Harry został sam.
„-Cholera!”-przeklął w duchu. Tylko nie to. Zupełnie o tym zapomniał. Przecież do rana zostało tak niewiele czasu, a on nie był jeszcze gotowy, by spotkać się z tym zboczeńcem. Może udać, że jest chory i nie wychodzić z dormitorium. Tak, to wspaniały pomysł. Ale… Draco… Przecież on jest o wiele bardziej narażony niż Harry. Snape na pewno będzie chciał dokończyć to, co zaczął. A tylko Gryfon może pomóc blondynowi. Nikt inny o tym wszystkim nie wie. Ale czy teraz brunet będzie musiał ciągle ochraniać Malfoy’a przed tym tłustowłosym draniem? Właściwie to nic nie musiał… Nie powinno go obchodzić, co dzieje się z tą wredną fretką. Jednak wcale tak nie było. Potter czuł, że mimo wszystko chce go od tego uchronić. Jego cierpienie nie sprawia mu wcale przyjemności. Choć  Draco zawsze był wredny, podły, cyniczny i zadufany w sobie, Harry nie chciał dla niego takiego losu. Nie wiedział dlaczego. To było takie dziwne uczucie. O wiele większe niż współczucie. Gryfon bardzo chciał pomóc, ale nie miał pojęcia jak. Postanowił jednak, że musi pójść na te zajęcia. Nie może zostawić Dracona samego.
Kiedy już leżał w swoim łóżku miał duże problemy z zaśnięciem. Ciągle w jego głowie odtwarzały się wydarzenia z gabinetu Mistrza Eliksirów oraz łazienki. Szczególnie utkwiła mu w pamięci twarz Malfoy’a, która raz była przepełniona bólem i cierpieniem, a za chwilę malowała się na niej ulga i poczucie bezpieczeństwa. Gryfonowi, widząc w myślach blondyna ogarniętego tak niesamowitym ukojeniem, udało się zasnąć.

* * *

Podczas śniadania Harry nie potrafił czegokolwiek przełknąć. Zerkał to w stronę stołu Ślizgonów, a właściwie na miejsce Malfoy’a, które było puste, to na drzwi, by zobaczyć czy chłopak może właśnie nie przyszedł. Miał okropne wyrzuty sumienia. Może nie powinien go wczoraj tak zostawić? Może Draco potrzebował jeszcze towarzystwa, ale nie potrafił tego powiedzieć? Cholera, naprawdę to zawalił. Najchętniej poszedłby teraz szukać blondyna. Ale właściwie, kiedy już by go znalazł, to co? Co by mu powiedział? Przecież to jest Malfoy, nie jego przyjaciel, tylko wróg. Jednak Harry czuł, że nie potrafi potraktować go obojętnie. Tak naprawdę Ślizgon stał się teraz dla niego kimś… ważnym? Nie, to bardzo nieodpowiednio brzmi. Wystarczy określenie nieobojętny. Draco na pewno jest w swoim dormitorium, więc brunet i tak się tam nie dostanie. Na razie musiał czekać. Blondyn na pewno kiedyś stamtąd wyjdzie i się spotkają  i… porozmawiają albo coś… Zobaczy się…
Ron i Hermiona nie siedzieli obok Harry’ego przy stole, lecz zupełnie na jego drugim końcu. Obrazili się. Oboje. No cóż, trudno. Przecież brunet nie będzie ich błagał o wybaczenie, bo nic takiego złego nie zrobił. Może im przejdzie, może nie. Jakoś szczególnie mu na tym nie zależało. Było to właściwie dziwne, bo tyle lat się przyjaźnili. Teraz go irytowali. Chociaż nie miał pojęcia czym. Po prostu tak było.
Pottera przechodził dreszcz na myśl o tym, co za chwilę się odbędzie. Lekcja obrony przed czarną magią. Ze Snape’em. Bardzo chciał się gdzieś schować. Po prostu tam nie iść. Ale może wyjść na tym jeszcze gorzej. W dodatku, jeśli Draco pojawi się na lekcji, będzie sam. Mistrz Eliksirów na pewno to wykorzysta. Wystarczy tylko, że każe zostać blondynowi po lekcji. A jeśli Harry tam będzie, może się pohamuje. Chyba boi się chociaż trochę, że Gryfon powie komuś o wszystkim… Musi więc pójść.

* * *

Idąc korytarzem, ciągle rozglądał się w poszukiwaniu blond czupryny. Jednak ślizgona nigdzie nie było. Cholera, naprawdę się o niego martwił… Chociaż właściwie, to normalne, że nie chciał przyjść na lekcje ze Snape’em. Na pewno nie przyjdzie. Nic mu przecież nie jest, tylko został w dormitorium.
Kiedy znalazł się pod drzwiami sali, prawie wszyscy już weszli. Jako ostatni przekroczył próg drzwi, zamykając je za sobą. Od razu przeszukał wzrokiem pomieszczenie, w celu odnalezienia Dracona. Jednak tak jak myślał, nie było go. Za to natrafił na mrożące krew w żyłach spojrzenie Snape’a siedzącego przy biurku. Harry znów poczuł na ciele dreszcz, ale o wiele silniejszy. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Chciał uciec, ale nie mógł. Oczy profesora ciągle były w niego wpatrzone. Harry widział w tym spojrzeniu nienawiść i złość, jednak te uczucia zasłaniała znacznie kpina, gdyż Mistrz Eliksirów na pewno dostrzegł, że chłopak okropnie się boi.
-Czeka pan na coś, panie Potter? -zapytał Snape swoim zimnym tonem ubarwionym odrobiną pogardy. -Zapraszam do ławki -dodał złośliwie się uśmiechając. Brunet rozglądając się po sali, zrozumiał dlaczego.
Ron usiadł z Hermioną. Wszystkie ławki były zajęte, poza jedną -tą tuż przy biurku nauczyciela. Przynajmniej mógł usiąść sam… Nie był jednak pewny, czy wytrzyma całą lekcję tak blisko tego drania. Usiadł jednak w owej ławce i zaczął układać swoje rzeczy na blacie, unikając kontaktu wzrokowego z mężczyzną. Po chwili Snape wstał i podszedł bliżej drzwi. Popatrzył na uczniów i chyba właśnie zamierzał zacząć zajęcia. Jednak ktoś mu przeszkodził. Drzwi otworzyły się i wszedł, a właściwie wbiegł przez nie… Draco. Widać było, że jest okropnie zestresowany. Tak bardzo, że chyba nie zauważył Mistrza Eliksirów i wpadł na niego. Przy zderzeniu z profesorem chłopak upuścił książkę, którą trzymał w ręce. Harry patrzył na Ślizgona, na jego twarz. Była pełna przerażenia i wstydu. Wyglądał, jakby chciał stąd uciec. Gryfon zastanawiał się, co tym myślą inni. Ta sytuacja jest przecież dość dziwna. Draco miał zawsze dobre relacje ze Snape’em. A teraz wyraźnie było widać, że się go boi. Tylko Harry rozumiał, o co chodzi.
-Ja… przepraszam… za spóźnienie… i za to… -wybełkotał blondyn podnosząc książkę z podłogi.
-Nic się nie stało panie Malfoy -mężczyzna obrócił się i Harry mógł zobaczyć jego twarz. Widniał na niej ten wstrętny złośliwy uśmieszek. -Jednak następnym razem proszę, by się pan tak do mnie nie zbliżał, gdyż ktoś mógłby mnie jeszcze oskarżyć o molestowanie… - brunet poczuł, że za chwilę wybuchnie. To było tak bezczelne, że miał ochotę, zrobić temu zboczeńcowi jakąś krzywdę. Jednak jedyne, co zrobił, to rzucił nauczycielowi nienawistne spojrzenie, już nie bojąc się już kontaktu wzrokowego. Snape dalej się uśmiechał i patrzył na Pottera, jakby nie miał pojęcia o co mu chodzi. Harry chciał wyciągnąć różdżkę i potraktować go takim zaklęciem, by jednak sobie przypomniał. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić, przynajmniej nie tutaj. Kiedy przeniósł wzrok znów na Ślizgona, poczuł w sercu ucisk. W oczach chłopaka ujrzał łzy… Musiało go to okropnie zaboleć. A jak mogło nie zaboleć?! To było takie podłe… Gryfon bardzo chciał pomóc Malfoy’owi, zabrać go stąd. Ale nie może! Cholera!
Wszyscy w sali siedzieli w kompletnym milczeniu. Draco szybko odwrócił twarz do ściany, by nikt nie widział tych łez. Oby nikt poza Harry’m ich nie zobaczył… Inaczej Ślizgon może mieć potem przerąbane.
-Zamierzasz tak tu sterczeć, Malfoy?! -Mistrz Eliksirów chyba stracił już ochotę na psychiczne znęcanie się nad chłopakiem. Może dlatego, że jeśli faktycznie by się rozpłakał, na pewno wszyscy zaczęli by coś podejrzewać, a tego raczej nie chciał. -Siadaj do ławki -dodał już o wiele spokojniej, jednak o wiele chłodniej niż zwykle.
W tym momencie Harry coś zrozumiał. W sali było tylko jedno wolne miejsce. Obok niego. To chyba dobrze… Może uda mu się zamienić choć kilka słów z Draconem. Jednak denerwował się. Patrzył tylko w blat ławki, nie chciał teraz spojrzeć nawet przez chwile w oczy chłopaka. Wiedział, że wywoła to na pewno u blondyna jeszcze większe poczucie wstydu. Kiedy Malfoy usiadł obok Harry’ego, Gryfon spojrzał wreszcie na niego. Chłopak patrzył w przestrzeń przed sobą. Widać było ,że wciąż walczy ze łzami, by tylko nie popłynęły po jego policzkach. Brunet tak bardzo chciałby go teraz przytulić… Dlaczego musieli być na lekcji?!
-Na pewno niezmiernie się wszyscy cieszycie, że będę uczył was dwóch przedmiotów. Dwóch najważniejszych przedmiotów. Obrony przed czarną magią uczyły was dotąd osoby nieodpowiednie. Ja… -zaczął Snape bezbarwnym tonem.
-Draco, jak się czujesz? -wyszeptał Harry, spoglądając na blondyna. Malfoy również na niego spojrzał, a nie było już w nim tej wdzięczności, co wczoraj.
-Odwal się ode mnie, Potter  -opowiedział z zaciśniętymi zębami. Brunet czuł, że Ślizgon jest na niego wściekły. Ale dlaczego? Przecież nic złego mu nie zrobił. To na pewno dlatego, że jest mu bardzo ciężko i niewątpliwie nienawidzi całego świata. Harry dobrze znał to uczucie. I wiedział, że nie powinien go teraz zostawiać.
-Ja chcę ci pomóc, zrozum to -starał się mówić jak najciszej, by nikt poza blondynem tego nie słyszał.
-A ja nie chcę twojej pomocy…- syknął Malfoy. -Nie potrzebuję nikogo, dam sobie radę sam.
-Wczoraj też może wcale nikogo nie potrzebowałeś, co? -Potter chciał by blondyn przyznał, że wcale nie chce być w z tym wszystkim sam. Tylko nie wiedział, czy Draco zdaje sobie sprawę, że potrzebuje pomocy, tylko nie potrafi tego powiedzieć czy po prostu nie rozumie, że nie może być sam.
-Nie, nie potrzebowałem - mruknął, coraz bardziej się denerwując.
-W takim razie możesz mi wytłumaczyć dlaczego się tak do mnie tuliłeś?! -Gryfon poczuł że podniósł głos. Szybko odwrócił się za siebie, jednak nikt na nich nie patrzył. Wszyscy byli zajęci sobą  albo słuchali Snape’a. W takim razie nie powiedział chyba tego aż tak głośno. Przeniósł wzrok znów na Malfoy’a i spostrzegł na jego twarzy delikatne rumieńce.
-Odwal się Potter, masz o tym zapomnieć albo pożałujesz -Harry miał wrażenie, że Ślizgon za chwilę eksploduje przez swoje nerwy. Brunet chciał tylko, żeby Draco przyznał swoją bezradność. Takim sposobem, to było jednak niemożliwe.
-Draco … -nie planował tego, ale wiedział nawet w której chwili chwycił lewą dłoń blondyna,  którą trzymał na ławce. -Pewnie mi nie wierzysz, ale ja naprawdę nie chcę, żebyś cierpiał…
Malfoy błyskawicznie zabrał rękę, jakby został poparzony. Harry spojrzał na nią. Była dziwnie sina w porównaniu z drugą ręką. Pewnie bawił się magią i coś mu nie wyszło. Ale zaraz przecież on jest praworęczny, nie trzymałby różdżki w lewej dłoni…
-Nie dotykaj mnie -syknął. -Nie rozumiesz, co powiedziałem. Odczep się ode mnie. To nie jest… -urwał nagle i przełknął głośno ślinę. Chyba tak jak Harry zorientował się, że w sali zrobiło się dziwnie cicho, a Mistrz Eliksirów zbliżał się w ich stronę.
-Widzę, że panów nie interesuje obrona przed czarną magią -zaczął nauczyciel, gdy znalazł się przy ich ławce. -Rozumiem, że pan Potter zna już wszystkie zaklęcia obronne i doskonale się nimi posługuje. Właściwie nie jestem panu tutaj potrzebny. Zapewne sam by pan doskonale poprowadził zajęcia -jego głos ociekał nienawiścią, a Harry’ego po raz kolej przeszedł okropny dreszcz. -Ale jeśli chodzi o pana, panie Malfoy, to z tego co wiem, pana wiedza na temat zaklęć obronnych nie jest zbyt obszerna. Nie zawsze będzie przy panu czuły na krzywdę drugiego człowieka czarodziej, który pana obroni, więc radzę uważać! -Snape wyraźnie się zdenerwował. Na pewno po wczorajszych wydarzeniach drzemała w nim ogromna złość i nienawiść do obu chłopców. Nie chciał tego chyba tak bardzo okazywać, ale szło mu coraz gorzej. Harry stwierdził, że dla bezpieczeństwa do końca lekcji nie będzie się już odzywał do blondyna. Mógłby jeszcze bardziej rozwścieczyć Mistrza Eliksirów, a nie wiadomo czym by się to skończyło.
Tak więc siedział cicho w ławce, udając, że słucha paplaniny nauczyciela, który opowiadał o podstawach obrony przed czarną magią. Snape poniekąd miał racje. Gryfon znał już wiele zaklęć , więcej niż inni uczniowie. Szczególnie, że przez wakacje przesiadując sam w pokoju na Grimmauld Place 12, przeglądał różne księgi zaklęć i uczył się. Czarnej magii nie tknął. Choć miał czasem na to wielką ochotę, a dostęp do takich ksiąg był bardzo prosty, gdyż znajdowały w domowej biblioteczce. Czuł jednak, że nie powinien. Ma zbyt dużo wspólnego z Voldemortem. Mógłby stać  się taki jak on… A to byłoby okropne…
Harry co jakiś zerkał Dracona. Nie mógł wymyślić żadnego sposobu jak mógłby mu pomóc, skoro on tego nie chce. Ale przecież Gryfon nie mógł tego tak zostawić. Czuł, że Malfoy tak naprawdę go potrzebuje. Postanowił, że porozmawia z nim, ale może w jakimś lepszym miejscu niż to. Teraz jednak martwiło coś jeszcze. Ta sina ręka Ślizgona… Dlaczego to akurat musi być lewa ręka?! W tym wypadku podejrzenia były tak jednoznaczne. Jego ojciec jest przecież śmierciożercą, cała jego rodzina popiera Czarnego Pana. Ale tak nie może być! Jeśli Draco zostałby poplecznikiem Voldemorta, nie wróciłby do Hogwartu! Chociaż właściwie, nikt tego zapewne nie sprawdził… Może ma na lewym przedramieniu Mroczny Znak, a nikt w szkole o tym nie wie. Jeśli to prawda, to Hogwart nie jest już bezpieczny. Ale to właściwie nie jest prawdziwy, groźny śmierciożerca… To tylko Malfoy! Może i jest podły, ale chyba nie potrafiłby robić tak okrutnych rzeczy jak inni śmierciożercy…  Koniec! Nie ma na to przecież żadnych dowodów. Może po prostu coś mu się stało w rękę. Coś go ugryzło… albo cokolwiek innego!
Nagle Harry coś sobie przypomniał. Nie wiedział dlaczego wczoraj w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Kiedy Snape zdjął ze Ślizgona koszulę, odsłonił przecież jego lewą rękę. Na przedramieniu był… bandaż. Czyli to raczej niemożliwe, był tam Mroczny Znak. Bo gdyby był, to wychodziłoby na to, że Draco nie tylko chcę go ukryć przed innymi nosząc długi rękaw, ale sam nie chce na niego patrzeć. A śmierciożercy chyba nie czują wstrętu do tego naznaczenia… Raczej zapewne uwielbiają się w nie wpatrywać, bo czują, że są wyjątkowi dla Voldemorta. Więc to pewnie jakaś zwyczajna rana, Harry nie powinien tak panikować.
Okropnie mu się dłużyło. Tak bardzo wyczekiwał końca lekcji. Nie miał ochoty dłużej patrzeć na Mistrza Eliksirów. Budził w nim obrzydzenie, strach i nienawiść. Czyli same najgorsze uczucia.
-Na następną lekcje streszczenie tego, o czym dziś mówiłem. Koniec zajęć. -po tych słowach Gryfon błyskawicznie spakował swoje rzeczy, wstał i chciał jak najszybciej się stąd wynieść. Draco chyba też miał ten sam cel działania, gdyż zebrał się jeszcze szybciej. -Potter, Malfoy, nie tak szybko -rzucił chłodno Snape. Harry poczuł jak paraliżuje go strach. I co teraz? Mistrz Eliksirów ich obu zabije… Albo wymyśli coś gorszego. Popatrzył na blondyna, który znacznie zbladł. Wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć. Na pewno bał się o wiele bardziej.
Wszyscy już wyszli. Zostali sami ze Snape’em, który za pomocą różdżki zamknął z hukiem drzwi. Potter czuł, że jego serce przyspiesza bicie. W tym momencie pożałował, że jest w to wszystko zamieszany. Gdyby  wczoraj nie wlazł za Ślizgonem do tego gabinetu, spokojnie nie stresując się mógłby iść na kolejną lekcję. Ale gdyby tego nie przerwał… Nie. Dobrze, że się tam znalazł. Uchronił Malfoy’a przed zupełnym poniżeniem i ogromną krzywdą. Nieważne, jakie będą tego konsekwencje.
-Jesteś z siebie zadowolony, Potter?! -Mistrz Eliksirów zbliżył się do niego gwałtownie i na niewielką odległość. Mężczyzna parzył nienawistnym spojrzeniem prosto w jego oczy. -Znów zostałeś bohaterem… Dlaczego jeszcze nie napisali o tym w gazecie? -znacznie ściszył głos, który przepełniony był teraz kpiną. -Radzę ci, zajmij się swoimi sprawami i nie wtrącaj się więcej. Inaczej skończysz jak ta szmata -chwycił brutalnie Dracona za włosy, przyciągnął do siebie i potrząsnął nim. Chłopak nie próbował się nawet wyrwać. Tak jakby pogodził się ze swoim losem. Harry czuł jednak, że na to nie pozwoli.  Teraz już nie ma świadków, może  wyciągnąć różdżkę i spróbować zrobić krzywdę temu zboczeńcowi. Ale czy ma szanse z byłym śmierciożercą? Musiał jednak coś zrobić. Wyciągnął z szaty różdżkę i wycelował nią w twarz Snape’a, choć sam nie wiedział, jakie zaklęcie chciałby na niego rzucić. Mężczyzna popatrzył na niego z politowaniem. Chyba w ogóle się nie bał. To jeszcze bardziej rozwścieczyło Gryfona.
-Zostaw go, ty obrzydliwy draniu! -wykrzyczał, dociskając koniec różdżki do szyi profesora.
Nagle stało się coś, czego Harry się nie spodziewał. Draco chwycił jego dłoń, w której trzymał różdżkę i odsunął ją od twarzy Mistrza Eliksirów. Brunet nic nie rozumiał. A może Malfoy naprawdę nie chce pomocy?
-Uspokój się, Potter -powiedział Ślizgon oschłym tonem, zupełnie bez emocji. Jego twarz również była poważna. Brunet nie mógł nic z niej wyczytać. -Już ci powiedziałem, żebyś się w to nie mieszał. Lepiej będzie, jeśli już sobie pójdziesz -dodał. Harry patrzył na blondyna, jakby nie zrozumiał, co chłopak do niego powiedział. Rzeczywiście tak było. Potrzebował chwili, żeby przeanalizować te słowa w swojej głowie. Jednak za nim to zrobił, nadszedł kolejny wstrząs.
-Zostaw go Severusie, na pewno już zrozumiał -wyszeptał do ucha Snape’owi, jednak na tyle głośno, że Gryfon wszystko słyszał. Na twarzy mężczyzny wymalowało się wielkie zdziwienie. Harry stwierdził, że to normalne przy takim zachowaniu Dracona. Sam na pewno miał teraz minę podobną do nauczyciela. -Teraz chcę, żebyś zajął się przez chwilę mną -brunet stał jak wryty. Nie potrafił się ruszyć, odezwać, zrobić cokolwiek. Patrzył jak Malfoy dotykał twarzy Mistrza Eliksirów, a następnie złożył na jego ustach pocałunek. Oderwał się na chwilę od mężczyzny i spojrzał na Harry’ego. -Nie zrozumiałeś Potter? Wyjdź -powiedział, lekko się uśmiechając. Tym razem jednak złośliwie. Po tym znów przyssał się do Snape’a.
Gryfon nic nie rozumiał. Wiedział jedno -musi stąd wyjść. Tak więc odwrócił się podszedł do drzwi, otworzył je, przekroczył próg i zamknął za sobą, nie patrząc do środka pomieszczenia. Nie chciał już tego widzieć. To było obrzydliwe! Ale przede wszystkim… dziwne. Zachowanie Ślizgona było całkowicie bez sensu. Harry przecież widział wczoraj jak cierpiał, dziś tak okropnie się bał… Nie było co do tego wątpliwości. A teraz? Klei się do tego zboczeńca, jakby byli kochankami. Ale co brunet może zrobić w tej sytuacji? Draco wyglądał przecież na zadowolonego. Ale czy to możliwe? Może i tak, Harry zawsze uważał, że Malfoy nie jest do końca normalny.
Teraz musi iść na lekcje. Na zielarstwo. Ślizgon na pewno na nie nie przyjdzie, jest zbyt zajęty ze Snape’em. Musi stąd natychmiast iść. Kiedy był już na końcu korytarza, usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Bez zastanowienia obrócił i ujrzał Dracona wychodzącego z sali. Udało mu się uchwycić ten moment. Jego twarz. Była pełna smutku z odrobiną rozpaczy. Jednak  to tylko sekunda, może dwie. Kiedy tylko Malfoy zobaczył Harry’ego, uśmiechnął jakby był dumny z siebie. Brunet nie wiedział co zrobić, kiedy chłopak ruszył w jego stronę. Zaczekać? A może iść dalej? Nie miał pojęcia. Jednak teraz było już za późno, bo Ślizgon znalazł się przy nim.
-Mam nadzieję, że zrozumiałeś, Potter -wyszeptał, nachylając się nad jego uchem. Był teraz zaledwie w odległości kilku centymetrów od niego.  Harry chciał odpowiedzieć, że właśnie nic z tego nie rozumie. Ale nie potrafił. Bliskość blondyna bardzo dziwnie na niego zadziałała. Serce zaczęło mu bić znacznie szybciej, a ciało było jak sparaliżowane. Od razu przypomniał sobie wczorajsze zdarzenia z łazienki. Teraz miał ochotę jedynie na to, by wtulić się w chłopaka. Ale wiedział, że nie może. Musi to kontrolować. -Potter… -Gryfon poczuł dłoń Dracona na swoim policzku. Przez całe jego ciało przeszedł niesamowicie przyjemny dreszcz. Przygryzł własną wargę, żeby tylko nie jęknąć. Mimowolnie zamknął oczy. -Jeśli ci się podobam, to bardzo mi przykro. Widziałeś przed chwilą, że musisz poszukać sobie kogoś innego. Tylko tym razem nie mierz tak wysoko. Z tego co wiem, to u siebie w Griffindorze masz wystarczająco dużo pedałów. -to było przecież takie wredne, ale brunet nie był w stanie nic odpowiedzieć. Palce chłopaka wciąż pieszczące mu twarz zupełnie zniewoliły jego umysł i ciało. Nagle wszystko zniknęło. Harry otworzył oczy i zobaczył rozbawioną twarz blondyna. -Nie chciałbyś się teraz widzieć, Potter -zaśmiał się. Gryfon chyba wiedział o co mu chodzi. Czuł, że na jego policzkach płoną rumieńce, a usta ma lekko rozchylone. Natychmiast je zamknął, a to nie zmieniło tego, jak wyglądał przed chwilą. -Ciekawie na mnie reagujesz. Nigdy wcześniej nie myślałem, że jesteś gejem… -Malfoy uśmiechnął się szeroko, patrząc mu prosto w oczy. -Tak więc zawrzyjmy umowę. Ja nikomu o tym nie powiem, a ty nie będziesz się wtrącać pomiędzy mnie i Snape’a i zachowasz tylko dla siebie to, co widziałeś. Zgadzasz się Potter? Właściwie chyba nie masz wyjścia…
-Yyy… tak…jasne -nareszcie wydusił coś z siebie. Czuł, że rumieni się jeszcze bardziej. Miał pustkę w głowie. Co to w ogóle za rozmowa? Czy Malfoy go oskarżył o bycie gejem?!  Nie jest gejem! Po prostu uwielbia tylko bliskość Ślizgona, jego dotyk… Może to już wystarczy do bycia homoseksualistą? Nie! Na pewno nie!
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie miał pojęcia co. Tyle myśli kłębiło się w jego głowie, ale nie mógł z nich utworzyć sensownej wypowiedzi.
-To na razie, Potter -Draco parsknął śmiechem i skręcił w kolejny korytarz. Gryfon patrzył przez dłuższą chwilę na oddalającą się sylwetkę chłopaka. Nic, kompletnie nic z tego wszystkiego nie rozumiał.

9 komentarzy:

  1. Nie moge zrozumiec zachowania Draco najpierw sie wypłakuje Potterowi a pózniej caluje sie z Severusem....ale rozdzial mi sie podoba. Ciekawie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powód tego znam na razie tylko ja, ale w następnych rozdziałach podzielę się tą wiedzą :) Dziękuję.

      Usuń
  2. Myślę, że Draco chce ukryć swoje uczucia przed Harrym, by się o niego nie martwił. Twój blog jest niesamowity! Z niecierpliwością czekam na dalszą część :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się jeszcze okaże :) Dziękuję bardzo. Jestem w trakcie pisania, a tak pozytywne komentarze dodają mi weny :)

      Usuń
  3. Rany...zatkało mnie. Mam mętlik w głowie. Genialnie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział? Nie moge sie oderwać i codziennie sprawdzam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że to tak długo trwa, ale przyznam się szczerze, że ostatnio trochę poszłam w melanż... :) Jestem w trakcie pisania, obiecuję już się ogarnąć i jak najszybciej dokończyć kolejny rozdział.

      Usuń
  5. czekam na dalszą część :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że trafiłam na twojego bloga :) Bardzo dobrze piszesz, sto razy lepiej ode mnie. Tu dowód :D ; http://dramione-romione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń