Był wieczór. A właściwie to już początek nocy. Harry leżał w
swoim łóżku i nie mógł zasnąć. Poranne wydarzenia dręczyły jego umysł. Tak
bardzo chciałby to wszystko zrozumieć, ale nie potrafił. Wcześniej było
oczywiste, że Draco okropnie cierpi przez to, co zdarzyło się wczoraj wieczorem
w gabinecie Snape’a. Gryfon miał też pewność, że musi ratować Malfoy’a. A
teraz? Teraz wszystko się posypało i stało bez sensu. Brunet przez cały dzień o
tym myślał, dlatego też nie potrafił się na niczym skupić. Mimo to, dalej nie
miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Zachowanie Ślizgona wobec Mistrza
Eliksirów było… oczywiście obrzydliwe, ale przede wszystkim bardzo dziwne. Nie
dało się tego w żaden sposób normalnie wytłumaczyć. To przecież niemożliwe,
żeby Draco w jednej chwili zrozumiał, że taka relacja ze Snape’em mu odpowiada.
Harry widział jak blondyn jeszcze parę minut przed tym umierał ze strachu przed
nauczycielem. Malfoy musiał udawać. Ale w której kwestii? Lęku, wstydu i
cierpienia? Nie, to nie miałoby żadnego sensu… Więc ta nagła miłość do Severusa
była fałszywa? Ale po co miałby to robić? A może w obu tych zachowaniach tylko
grał? Ale jaki mógłby być tego powód, do cholery?! Gryfon czuł, że musi poznać
prawdę. Po prostu ze zwykłej… ciekawości. Nie chciał już ani przez chwilę
myśleć, że martwi się o Dracona. Po tym co wydarzyło się rano na korytarzu…
Harry wiedział, że coś jest nie tak. Dlaczego, kiedy blondyn go dotykał było
tak cudownie? Dlaczego przyjemność płynąca z tego dotyku na moment zupełnie go
sparaliżowała? I dlaczego całe jego ciało zachowywało się tak, jakby bardzo
pragnęło Ślizgona? Gryfon bardzo się tego bał. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś
takiego. Gdyby tu chodziło o jakąś dziewczynę… Wtedy wszystko byłoby w
porządku, nie byłoby się o co martwić. Harry’ego okropnie przerażało to, iż
może się okazać, że jest gejem. W sumie nigdy nie miał dziewczyny, w żadnej nie
był kiedykolwiek zakochany. Właściwie, to nawet nie przypominał sobie, żeby
jakaś mu się chociaż podobała. Gryfon jednak próbował sobie wmówić, że to nie
są wystarczające argumenty. Na pewno niedługo znajdzie osobę, którą pokocha i z
pewnością nie będzie to Malfoy ani żaden inny chłopak.
Tymczasem… nie potrafił niestety przestać myśleć o
Ślizgonie. Nagle poczuł, że musi sprawdzić, gdzie blondyn teraz przebywa, nie
zastanawiając się zbytnio nad intencjami tego działania.
Wyciągnął ze swojego kufra Mapę Huncwotów i rozłożył ją na
swoich kolanach. Zdjął zaklęcie maskujące, co spowodowało, że na pustym
pergaminie pojawił się szczegółowy plan pomieszczeń Hogwartu oraz aktualna
lokalizacja wszystkich osób znajdujących się na jego terenie. Teraz musi tylko znaleźć punkcik z napisem
„Draco Malfoy”. Pierwszym miejscem na jakie skierował wzrok był gabinet
Snape’a. Niestety było to trafne. Ślizgon właśnie tam się znajdował. Razem z
Mistrzem Eliksirów. Byli tak blisko siebie, że kropki ich oznaczające prawie
całkowicie pokrywały. Po tym, co Harry ostatnio widział, nie miał problemu z
domyśleniem się, co robią. Dręczyło go tylko jedno pytanie. Czy Snape dalej
zmusza do tego Malfoy’a, czy chłopak po prostu również tego chce? Brunet ciągle
słyszał w głowie głos Ślizgona, który mówił, żeby się nie wtrącał. Harry jednak
nie potrafił tego zrobić. Tylko dlaczego? Przecież to są problemy Draco, a nie
jego. Blondyn niczym nie zasłużył sobie na udzielenie mu jakiejkolwiek pomocy.
Mimo to zajął wszystkie myśli Gryfona. Do Harry’ego zaczęła docierać
przerażająca prawda. Cholernie martwi się o Malfoy’a, choć nie ma pojęcia
czemu. Może to dlatego, iż okazało się, że jednak ma jakieś uczucia i tak jak
innych ludzi może pochłonąć go cierpienie i strach. A osobom w takiej sytuacji
jak on po prostu trzeba pomagać, nie ważne kim są. Brunet bardzo by chciał,
żeby to właśnie o to chodziło. Istniała jednak druga możliwość. To, że ciągle
myśli o Draco i tak bardzo chce go uchronić przed krzywdą ze strony Snape’a, może
być spowodowane tym, iż ostatnio czuje się w towarzystwie Ślizgona nadzwyczaj…
dobrze. Jak najszybciej musi jednak odrzucić tę myśl. Nie może sobie również
już nigdy pozwolić na takie zachowanie jak dziś po lekcji obrony przed czarną
magią. Po prostu jeśli Malfoy potrzebuje pomocy, to Harry mu jej udzieli, a
potem wrócą do dawnych stosunków. Tak, tak właśnie będzie.
Tymczasem postanowił jedno -bez względu na to, co powiedział
Draco, musi go ratować. Pozostała tylko kwestia czy jest od czego.
Harry’emu wpadł do głowy pomysł, który może nie zaliczał się
do jednego z najlepszych w jego karierze, ale mógł w owy sposób rozwiać swoje
wątpliwości, co do sytuacji między Malfoy’em a Mistrzem Eliksirów.
Rozejrzał się po dormitorium. Światło księżyca oświetlało
twarze na szczęście śpiących już chłopców. Pospiesznie się ubrał, zabrał
różdżkę, mapę oraz pelerynę niewidkę, cały czas myśląc o jednym -żeby tylko
zdążyć. Mimo, iż czas go naglił, starał się zachowywać jak najciszej, gdyż nie
miał pomysłu jak wytłumaczyć swoją wyprawę, gdyby kogoś obudził. Założył na
siebie pelerynę, gdyż nie chciał, by ktokolwiek go zobaczył, z tego samego
powodu, z którego starał się nie obudzić swoich współlokatorów. Zszedł „na
paluszkach” po schodach do pokoju wspólnego. Przy jednym ze stolików siedziała
dziewczyna z burzą ciemnych włosów. Na blacie miała porozkładane sterty
książek. Jedną z nich trzymała w dłoniach i powoli kartkowała - widocznie
czegoś szukała. To właśnie Hermiona. Nieważne, że jest późno, wszyscy już śpią
- musi skończyć swoją pracę, inaczej nie
zaśnie. Ta jej pilność i zainteresowanie różnymi dziedzinami magii wiele razy
przydała się Gryfonowi. Dziewczyna wiele razy wyciągnęła go z tarapatów dzięki
swojej wiedzy. Może powinien ją przeprosić za wczoraj? I w ogóle za swoje
ostanie zachowanie? W końcu Hermiona zawsze służyła mu wsparciem nie tylko w
kwestii magii, ale i każdej innej. Chciałby jej nawet powiedzieć o tym co się
dzieję, co zajmuje jego głowę. Ale nie mógł. Po pierwsze ze względu na Draco.
Nie dlatego, że Ślizgon dziś rano zabronił mu mówić o tym wszystkim komukolwiek. Dla Harry’ego o
wiele więcej znaczyło, że wczoraj mu to po prostu obiecał. Poza tym nie miał pojęcia jak dziewczyna
mogłaby zareagować na to, co Gryfon teraz myśli o blondynie. Przecież to
całkowicie nienormalne, że się nim przejmuje. Jednak o tym jak się czuje przez
jego bliskość, dotyk… na pewno by jej
nie powiedział. O tym nigdy nie wspomni nikomu. To zbyt upokarzające.
Czas, czas! Harry zorientował się, że stoi wpatrując się w
dziewczynę już kilka minut, a przecież tak strasznie się spieszy. Hermiona na
szczęście siedziała plecami do wyjścia z pokoju wspólnego, więc nie widziała podejrzanie „samodzielnie”
otwierającego się i zamykającego portretu Grubej Damy.
-Lumos -różdżka chłopaka wytworzyła źródło niezbyt mocnego
światła, jednak wystarczającego, by oświetlić drogę. Harry szybkim krokiem
ruszył w kierunku lochów, a dokładniej gabinetu Snape’a. Okropnie się
denerwował, gdyż zapewne przez odziedziczoną po ojcu zdolność do pakowania się
w kłopoty, na pewno coś potoczy się nie tak. Mimo to, był bardzo zdeterminowany
i ani myślał zawrócić. Minął wiele portretów wiszących na ścianach korytarzy
szkoły. Postacie znajdujące się na nich okropnie narzekały i miały pretensje do
chłopaka, że zakłóca ich sen. Gryfon nie zwracał jednak na to uwagi, gdyż był
tak bardzo skoncentrowany na swoim celu.
Nareszcie. Drzwi do gabinetu Snape’a. Zerknął na mapę. Uff…
Draco ciągle był w środku. Sprawdził jeszcze czy peleryna dokładnie go okrywa.
Teraz pozostało mu tylko jedno - czekać. Nie mógłby zrobić teraz nic głupszego
niż wejść tam. Jeżeli okazałoby się, że nauczyciel nie wykorzystuje Malfoy’a,
czyli w tym momencie nie robią tego bądź robią, lecz Ślizgon nie ma nic przeciwko, to wyjdzie na
totalnego idiotę. W dodatku obaj zapewne nie darują mu tego wtargnięcia. A
jeśli sytuacja byłaby jednak podobna do wczorajszej, to i tak nie uda mu się
tym razem uratować chłopaka. Nie da rady przecież tak wejść do gabinetu, by
Snape tego nie zauważył. Raczej nie zignoruje otwierających się „bez niczyjej
pomocy” drzwi. A Harry poza atakiem z zaskoczenia, nie ma z profesorem żadnych
szans. Z resztą i tak zapewne nawet by tam nie wszedł. Nauczyciel na pewno dla
bezpieczeństwa rzucił na drzwi kilka porządnych zaklęć blokujących. Gryfon
wiedział jednak, że to czekanie ma sens. Kiedy Draco już wyjdzie z gabinetu, na
jego twarzy wymalują się jego prawdziwe uczucia. Przecież tu, w tym pustym
korytarzu nie będzie musiał ich ukrywać. Harry będzie wiedział wtedy, co dalej
zrobić. Próbować jakoś pomóc Ślizgonowi czy zostawić już tą sprawę.
Oparł się o ścianę naprzeciwko drzwi i z niecierpliwością
czekał aż się otworzą. Nie mógł znieść tego, że Draconowi może właśnie dziać
się krzywda, a on nie potrafi nic zrobić, by temu zapobiec.
Czy już kompletnie oszalał? Czuł jak z każdą minutą coraz
bardziej przejmuje się Malfoy’em. Jeszcze trochę i będzie gotów skoczyć za nim
w ogień! Co się z nim do cholery dzieje?! Przecież to tylko Draco, który przez
cala ich znajomość ani trochę nie zasłużył sobie by troszczyć się o niego,
pomagać mu. Dokładnie przeciwnie. Należy mu się cierpienie i odrzucenie. Ale to
tylko mózg Harry’ego tak mu podpowiadał. Serce krzyczało jedno - „nie daj go
skrzywdzić!”
Gryfon wstrzymał oddech, a jego serce przyspieszyło bicie,
gdy usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Blask umocowanej na ścianie pochodni
oświetlił postać, która wyszła z gabinetu. Harry spojrzał na okalaną blond
kosmykami twarz. Zobaczył jedynie… pustkę. Draco nie wyrażał zupełnie żadnych
emocji. Jego usta były delikatnie rozchylone, a oczy nieprzytomnie wpatrzone w
przestrzeń. Brunet nie odrywał wzroku od Ślizgona, który nie wykazywał żadnych
oznak życia poza mruganiem i delikatnymi ruchami klatki piersiowej przy
oddychaniu. Harry nie miał pojęcia, co zrobić. Czuł, że nie powinien w tym
momencie ściągać peleryny i pokazywać się Malfoy’owi. Teraz jest z nim coś nie
tak i Gryfon nie ma pojęcia jakby zareagował. Dalej wpatrywał się w stojącego
nieruchomo Ślizgona. Jego wyraz twarzy ani trochę się zmienił. Jednak nagle
Harry coś zauważył. Po prawym policzku blondyna spłynęła łza.
Brunet poczuł w sercu ucisk. Więc… Draco raczej nie jest
zadowolony ze spotkanie ze Snape’em. Nie mógł teraz odgadnąć jego uczuć, ale
wyglądał, jakby spotkało go coś strasznego. Harry domyślał się, co to mogło
być. I miał teraz okropne poczucie winy. Stał tutaj i czekał, a przecież mógł
zareagować. Jak mógł myśleć tylko o sobie. Co by mu się stało, gdyby tam
wszedł?! Właściwie Snape już mu rano oznajmił, co się stanie jeśli znowu się
wtrąci… Ale co z tego?! To nie zmienia faktu, że nic zrobił, chociaż mógł. A
Draco teraz… Cholera! Chociaż to też jego wina. Po co rano odstawiał takie
szopki?! Nie mógł po prostu przyznać, że potrzebuje pomocy?! Razem coś by
wymyślili, jakoś to powstrzymali. Po co ten dureń coś takiego zrobił?! Przecież
to bez sensu…
Zauważył kolejną łzę spływającą po drugim policzku Ślizgona.
Wyraz twarzy chłopaka pozostał ciągle niezmieniony. W Harrym rosło ogromne
pragnienie, by po prostu podejść do niego i go przytulić.
Nagle Malfoy obrócił się i ruszył przed siebie korytarzem,
jednak w przeciwną stronę niż jego dormitorium. W tym samym kierunku, co
wczoraj, czyli może do tamtej łazienki… Gryfon miał mieszane uczucia do tego
miejsca po ostatnich wydarzeniach. Ale tam przynajmniej mogliby porozmawiać.
Poczekał chwilę, żeby znaleźć się w na tyle bezpiecznej odległości, by Draco go
nie usłyszał. Ruszył za nim, lecz musiał się pospieszyć, by nie stracić go z
oczu, ponieważ blondyn szedł bardzo szybko. Jeden zakręt, drugi… W ostatniej
chwili zauważył sylwetkę chłopaka, wślizgującego się właśnie do tej łazienki.
Może Malfoy chciał, żeby Harry znów go tam znalazł i był teraz przy nim? Nie,
to na pewno tylko durny wymysł Gryfona.
Harry przez dłuższą chwilę wpatrywał się w drzwi łazienki.
Znów miał ten sam problem. Co powiedzieć? Jak się zachować? Nie miał tak
naprawdę zielonego pojęcia. Nie wiadomo też było jak na samą jego obecność
zareaguje Draco.
Nagle tę zupełną ciszę panującą na korytarzu przerwał dźwięk
tłuczonego o posadzkę szkła dobiegający zza drzwi łazienki. Teraz Gryfon już
nie miał czasu się zastanawiać. Musi tam natychmiast wejść.
Kiedy otworzył drzwi, to co zobaczył odebrało mu na chwilę
mowę. Na całej powierzchni podłogi leżały kawałki roztrzaskanej umywalki. Z rur
w miejscu, gdzie wcześniej się znajdowała, tryskały strumienie wody. Jednak
najbardziej niesamowitym widokiem był teraz Draco. Z jego twarzy, a szczególnie
oczu biła nieopisana nienawiść. Po policzkach płynęły łzy, a jego wargi były
mocno zaciśnięte. Nie trzymał w ręku różdżki, więc to, co zrobił z umywalką,
musiał zrobić nie za pomocą magii, a własnymi rękoma.
-Czego tu szukasz, Potter?! -blondyn zmierzył go tak
nienawistnym spojrzeniem, że po jego ciele przeszedł dreszcz.
-Draco… Uspokój się. Ja naprawdę chcę ci pomóc -powiedział
najspokojniej, jak tylko mógł. Podszedł trochę bliżej do Ślizgona. -Nic ci się
nie stało? Jak ty to w ogóle zrobiłeś? -wskazał ręką na tryskającą wodę i szkło
na podłodze.
-To nie twoja sprawa -syknął. -Czego ty ode mnie chcesz?!
Nie zrozumiałeś jeszcze?! Myślałem, że rano udało ci się cokolwiek skumać -jego
szare oczy wpatrywały prosto w oczy Harry’ego. Chłopak widział w nich tak
ogromny gniew, jakby wstąpił w blondyna jakiś demon.
-Widziałem jak wyszedłeś z gabinetu Snape’a. Nie wmówisz mi,
że jesteś z nim szczęśliwy. Skrzywdził cię, prawda? -podszedł do Malfoy’a
jeszcze bliżej i chwycił go za rękę. -Draco, nie wiem jak, ale ci pomogę. Tylko
daj sobie pomóc…
Ślizgon błyskawicznie wyrwał się uścisku i odsunął się.
Harry widział tę walkę. Tak jakby chciał tej pomocy, ale natychmiast odrzucał
to pragnienie.
-Odwal się Potter! Nie chcę ciebie ani twojej cholernej
pomocy! -głos coraz bardziej mu się załamywał. Łzy znów zaczęły płynąć po jego
policzkach. Widocznie nie potrafił ich powstrzymać.
Brunet nie dał za wygraną. Znów zbliżył się do Dracona.
Położył delikatnie dłoń na ramieniu blondyna.
-Wszystko będzie dobrze. Tylko przestań się tak izolować i
odstawiać jakieś dziwne przedstawienia. Przecież i tak wszystko wiem, nie
oszukasz mnie. -powiedział, znacznie ściszając głos.
Tym razem Draco się nie odsunął, a wręcz przeciwnie. Złapał
Gryfona za koszulkę, popchnął go i docisnął swoim ciałem do ściany.
-Nic nie wiesz, Potter -syknął mu prosto w twarz. Po jego
wzroku można było wywnioskować, że ma ochotę zabić Harry’ego.
Brunet poczuł się bardzo niekomfortowo w tej sytuacji.
Ślizgon był… po prostu za blisko. Z tego powodu jego serce zaczęło bić znacznie
szybciej, a z ust mimowolnie wydobyło się niezręczne jęknięcie. Przygryzł dolną
wargę i spuścił wzrok. Kiedy zobaczył zdziwione jego reakcją spojrzenie Draco,
jego policzki natychmiast spłonęły rumieńcem. Dlaczego nie potrafił tego
kontrolować?! To przecież tylko… Malfoy…
Blondyn powoli odsunął się od niego. Poczuł ulgę, ale
jednocześnie już brakowało mu tej bliskości ciała Ślizgona. Draco patrzył na
niego z kpiną i nawet lekkim rozbawieniem.
-Uderzyłeś się ostatnio w głowę czy wypiłeś jakiś eliksir
miłosny? -zapytał drwiąco. -Czy może naprawdę się we mnie zakochałeś, Potter? -wykrzywił usta we
wrednym uśmieszku.
-Malfoy, ja… -dopiero po chwili dotarło do niego, co Ślizgon
przed chwilą powiedział. -Co?! C-co ty za brednie gadasz?! Po prostu się o ciebie
martwię… To znaczy nie jesteś mi obojętny.
Nie! Chciałem powiedzieć, że jesteś dla mnie po prostu osobą, która potrzebuje
pomocy. A ja takich nie zostawiam w potrzebie -Harry tak się zestresował, że
zrobiło mu się gorąco. Ta wypowiedź była zupełnie niepotrzebna. Tak to jest,
jak się gada, co ślina na język przyniesie. Chciał się po prostu obronić przed
podejrzeniami Draco, ale zupełnie mu to nie wyszło.
-Oj, chyba coś ściemniasz -blondyn już zupełnie odzyskał
panowanie nad sobą. Poza lekko potarganymi włosami, pogniecioną koszulą i
oczami jeszcze delikatnie zaczerwienionymi od łez, był taki jak zawsze. Pewny
siebie z podłym uśmieszkiem na twarzy. Założył
rękę jedną na drugą, a lewą nogę wysunął lekko do przodu. Zrozpaczony i
wściekły Draco odszedł - teraz znów zaczął kontrolować swoje emocje i przybrał
maskę. Harry bardzo zazdrościł mu tej umiejętności. On sam nie potrafił ukrywać
własnych uczuć. -Wyznaj mi prawdę, bo nie wiem, co mam ci powiedzieć. Podobam ci się? Zakochałeś się we mnie? Oświeć
mnie łaskawie.
-Nie! -Harry czuł, że za chwilkę się ugotuje. Było mu aż tak
gorąco ze zdenerwowania. Jak ma przekonać Malfoy’a, że nic do niego nie czuje,
skoro jego zachowanie wskazuje coś zupełnie przeciwnego. A może… Jak ma go
przekonać, że tak nie jest, skoro to prawda…? Nie, to niemożliwe. Jeśli byłby w
nim zakochany, czułby to i nie miałby żadnych wątpliwości. Ale skąd ma wiedzieć
jak wygląda zakochanie, skoro jeszcze nigdy tego nie przeżył. A może właśnie
tak? Cholera!
-Nie wierzę ci, Potter -uśmiechnął się szeroko i zbliżył się
do niego, pozostawiając między ich ciałami tylko klika centymetrów wolnej przestrzeni.
Harry wstrzymał oddech z powodu ponownej bliskości Ślizgona. -Sam sprawdzę, jak
się sprawy mają -wyszeptał nachylając się nad jego uchem. Nagle przez ciało
bruneta przeszedł niesamowity dreszcz przyjemności. Poczuł zawroty głowy i
nawet nie wiedział kiedy, złapał za materiał koszuli Draco. Dlaczego? Malfoy po
prostu delikatnie przygryzł jego ucho. Nie miał pojęcia, że coś takiego może
być aż tak przyjemne. Blondyn jednak na tym nie zakończył. Powędrował ustami
niżej i przyssał się jak wampir do szyi Gryfona. Nie pragnął jednak jego krwi,
a jedynie złożyć kilka pocałunków. Harry mimowolnie, jakby nie panował nad
własnym ciałem, odchylił głowę do tyłu i jęknął cicho. W myślach ciągle słyszał
głos rozsądku „odepchnij go!”, ale serce z całą resztą ciała błagały, by dał Malfoy’owi
jeszcze trochę „posprawdzać”.
W końcu Ślizgon sam oderwał się od szyi bruneta i zrobił
krok w tył. Harry puścił jego koszulę i szybko zabrał rękę. Starał się nie wyrażać żadnych emocji, ale i
tak nic to nie dało. Czuł jak jego policzki płoną. Jednak nawet jeśli by się
opanował, to przecież i tak nie zmienia faktu, że pozwolił Draconowi, na te
pieszczoty, co więcej wyraźnie pokazał, że podobało mu się. Odwrócił wzrok,
gdyż nie chciał teraz patrzeć na chłopaka. Czuł się tak żałośnie. Dlaczego go
do cholery nie odepchnął?! Co jest z nim nie tak?! Teraz Malfoy ma już
odpowiedź na swoje pytanie i Harry nie ma już szansy się jakkolwiek obronić.
-No nieźle, Potter -zaśmiał się Ślizgon. -Naprawdę czuję się
zaszczycony, że ty, Chłopiec Który Przeżył, Wybraniec, największa sława w
Hogwarcie, zakochał się w kimś takim jak ja -zadrwił. -Jednak wybacz mi, lecz
muszę złamać twoje serce i zranić uczucia, gdyż nie odwzajemniam twojej miłości.
Wciąż cię nienawidzę, nawet jeśli zmieniłeś aktualnie swój stosunek do mnie. Uważam
za żałosne to, że ciągle próbujesz nieść pomoc wszystkim i stale jesteś
bohaterem tak uwielbianym przez cały świat czarodziejów. Zamiast tego
powinieneś się zająć tym, co naprawdę jest twoim przeznaczeniem . Tak Potter,
wiem dokładnie co to jest i … -przygryzł dolną wargę jakby powstrzymał swoje
usta przed dalszym mówieniem. -W każdym razie Potter, chcę żebyś wbił sobie do
głowy kilka rzeczy: nie potrzebuję twojej pomocy, między nami nic nie będzie,
po prostu się ode mnie odwal. Inaczej może stać ci się zupełnie przypadkiem jakaś
krzywda. -powiedział z opanowaniem, jednak widać było, że poprzedni wątek wybił
go trochę z tego zupełnego spokoju.
-Nie boję się ciebie, Malfoy -w Harrym odezwały się resztki
odwagi, która została przed chwilą zupełnie zniszczona przez Ślizgona. -Niby co
mógłbyś mi zrobić? -nie wiedział jak bardzo pożałuje jeszcze tego pytania.
-Chcesz wiedzieć co? Chętnie zademonstruję ci próbkę moich
możliwości -zanim Gryfon zdążył cokolwiek odpowiedzieć lub zrobić, Draco
wyciągnął różdżkę i wycelował nią prosto w niego. -Crucio! - w Harry’ego
uderzył czerwony promień światła.
Brunet natychmiast upadł na podłogę, gdyż nie potrafił
poradzić sobie z bólem przeszywającym całe jego ciało. Zwijał, krzyczał i jęczał.
Nie myślał o niczym innym niż żeby to się skończyło. Jak za mgłą widział
stojącą nad nim postać Malfoy’a, który szyderczo się uśmiechał. Po chwili ból
ustąpił. Ślizgon nareszcie zdjął z niego klątwę. Powoli wstał, bardzo się
chwiejąc. Popatrzył na swoje ciało, gdyż ciągle czuł ból, jednak innego
rodzaju. Tak jakby coś wbijało w kilku miejscach w jego skórę. Okazało, że to
odczucie jest prawdziwe. Upadł przecież na posadzkę, której było pewno kawałków
rozbitej umywalki. Ręce miał całe pokaleczone, gdyż miał je odsłonięte. Reszta
ciała, która była okryta ubraniem też dawała niepokojące znaki w postaci
powstających plam krwi na materiale. Harry spojrzał z niedowierzaniem na widocznie
zadowolonego Ślizgona. Brunet nie wiedział co ma teraz powiedzieć. Był w zbyt
wielkim szoku. Draco użył jednego z Zaklęć Niewybaczalnych… Tak po prostu…
Tutaj, w Hogwarcie…
-Chyba teraz zrozumiałeś, Potter. Nigdy więcej się do mnie
nie zbliżaj. -przybrał poważny wyraz twarzy. Jego postawa wskazywała, iż chcę
pokazać swoją wyższość. Z gracją ruszył w stronę drzwi. Spojrzał jeszcze przez moment
na Gryfona. -Radź sobie teraz sam -rzucił i po prostu wyszedł. Zostawił go. Harry miał teraz w głowie totalny mętlik.
Nareszcie! Nie mogłam się doczekać :3 nie spotkałam się jeszcze z takim drarry i pomimo, że nie lubię Severusa w roli pedofila to to opowiadanie mi się podoba ^^. Noi czekam na następny :33 powodzenia ^^
OdpowiedzUsuńFajnie , kiedy następny rozdział ? ;) Życzę weny powodzenia. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Dokładnie nie jestem w stanie określić, kiedy dodam następny rozdział, bo najpierw muszę go jeszcze napisać :) Ale postaram się to zrobić jak najszybciej.
UsuńŻyczę weny i poprawy zachowania draco xD Muszę przeczytać next rozdział :D
OdpowiedzUsuńbrak słów ....................
OdpowiedzUsuńto jest genialne
Co jak co ale te drarry przypadlo mi do gustu, szkoda ze nie ma wiecej rozdzialow,bo tak mnie wciagnelo ze bym przeczytala z rozpedu jeszcze takich 30 :) genialnie piszesz, weny zycze bylebys szybko wstawila nowy rozdzial :*
OdpowiedzUsuń~Daria
Genialne. Świetnie napisane, czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńHmmm..... Twoje opowiadanie zamieszało mi w głowie niczym zachowanie Draco Harry'emu. Jest bardo specyficzne i oryginale. Draco jest taki jak.... Draco. Nigdy nie chce pomocy, ma swoją dumę i zawsze radzi sobie sam. No i Harry z manią ratowania ludzi. Ale mimo, że użyłaś pewnych kanonicznych cech udało ci się stworzyć coś zupełnie nowego. Sytuacja ze Snape'm jest dość szokującą i zastanawiam się jak rozwiniesz ten wątek.
OdpowiedzUsuńCzy Draco ma jakiś plan aby uwolnić się od Mistrza Eliksirów? A może jednak zmieni zdanie i w dalszej części zaufa temu altruistycznemu Gryfonowi i da sobie pomóc? No i czy w ogóle będzie dalsza część? Ta historia mnie wciągnęła wiec więc pozostaje mi liczyć na kontynuację i życzyć weny <3
~ Felix Felicis
(mam nadzieję, że nie postanowiłaś porzucić bloga)
Morze jak Draco zobaczy Herrego z innym chłopakiem to zrozumie swoje uczucia wkońcu to drey strasznie mnie wkurza zachowanie Draco
OdpowiedzUsuńWitam! Twój blog jest niesamowity. Harry powinien mieć chłopaka aby Malfoy był zazdrosny o Potterka :) Kiedy wyczekiwać na twój kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością oraz Pozdrawiam ciepło twoja wierna.