poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 3

Był wieczór. A właściwie to już początek nocy. Harry leżał w swoim łóżku i nie mógł zasnąć. Poranne wydarzenia dręczyły jego umysł. Tak bardzo chciałby to wszystko zrozumieć, ale nie potrafił. Wcześniej było oczywiste, że Draco okropnie cierpi przez to, co zdarzyło się wczoraj wieczorem w gabinecie Snape’a. Gryfon miał też pewność, że musi ratować Malfoy’a. A teraz? Teraz wszystko się posypało i stało bez sensu. Brunet przez cały dzień o tym myślał, dlatego też nie potrafił się na niczym skupić. Mimo to, dalej nie miał pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Zachowanie Ślizgona wobec Mistrza Eliksirów było… oczywiście obrzydliwe, ale przede wszystkim bardzo dziwne. Nie dało się tego w żaden sposób normalnie wytłumaczyć. To przecież niemożliwe, żeby Draco w jednej chwili zrozumiał, że taka relacja ze Snape’em mu odpowiada. Harry widział jak blondyn jeszcze parę minut przed tym umierał ze strachu przed nauczycielem. Malfoy musiał udawać. Ale w której kwestii? Lęku, wstydu i cierpienia? Nie, to nie miałoby żadnego sensu… Więc ta nagła miłość do Severusa była fałszywa? Ale po co miałby to robić? A może w obu tych zachowaniach tylko grał? Ale jaki mógłby być tego powód, do cholery?! Gryfon czuł, że musi poznać prawdę. Po prostu ze zwykłej… ciekawości. Nie chciał już ani przez chwilę myśleć, że martwi się o Dracona. Po tym co wydarzyło się rano na korytarzu… Harry wiedział, że coś jest nie tak. Dlaczego, kiedy blondyn go dotykał było tak cudownie? Dlaczego przyjemność płynąca z tego dotyku na moment zupełnie go sparaliżowała? I dlaczego całe jego ciało zachowywało się tak, jakby bardzo pragnęło Ślizgona? Gryfon bardzo się tego bał. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Gdyby tu chodziło o jakąś dziewczynę… Wtedy wszystko byłoby w porządku, nie byłoby się o co martwić. Harry’ego okropnie przerażało to, iż może się okazać, że jest gejem. W sumie nigdy nie miał dziewczyny, w żadnej nie był kiedykolwiek zakochany. Właściwie, to nawet nie przypominał sobie, żeby jakaś mu się chociaż podobała. Gryfon jednak próbował sobie wmówić, że to nie są wystarczające argumenty. Na pewno niedługo znajdzie osobę, którą pokocha i z pewnością nie będzie to Malfoy ani żaden inny chłopak.
Tymczasem… nie potrafił niestety przestać myśleć o Ślizgonie. Nagle poczuł, że musi sprawdzić, gdzie blondyn teraz przebywa, nie zastanawiając się zbytnio nad intencjami tego działania.
Wyciągnął ze swojego kufra Mapę Huncwotów i rozłożył ją na swoich kolanach. Zdjął zaklęcie maskujące, co spowodowało, że na pustym pergaminie pojawił się szczegółowy plan pomieszczeń Hogwartu oraz aktualna lokalizacja wszystkich osób znajdujących się na jego terenie.  Teraz musi tylko znaleźć punkcik z napisem „Draco Malfoy”. Pierwszym miejscem na jakie skierował wzrok był gabinet Snape’a. Niestety było to trafne. Ślizgon właśnie tam się znajdował. Razem z Mistrzem Eliksirów. Byli tak blisko siebie, że kropki ich oznaczające prawie całkowicie pokrywały. Po tym, co Harry ostatnio widział, nie miał problemu z domyśleniem się, co robią. Dręczyło go tylko jedno pytanie. Czy Snape dalej zmusza do tego Malfoy’a, czy chłopak po prostu również tego chce? Brunet ciągle słyszał w głowie głos Ślizgona, który mówił, żeby się nie wtrącał. Harry jednak nie potrafił tego zrobić. Tylko dlaczego? Przecież to są problemy Draco, a nie jego. Blondyn niczym nie zasłużył sobie na udzielenie mu jakiejkolwiek pomocy. Mimo to zajął wszystkie myśli Gryfona. Do Harry’ego zaczęła docierać przerażająca prawda. Cholernie martwi się o Malfoy’a, choć nie ma pojęcia czemu. Może to dlatego, iż okazało się, że jednak ma jakieś uczucia i tak jak innych ludzi może pochłonąć go cierpienie i strach. A osobom w takiej sytuacji jak on po prostu trzeba pomagać, nie ważne kim są. Brunet bardzo by chciał, żeby to właśnie o to chodziło. Istniała jednak druga możliwość. To, że ciągle myśli o Draco i tak bardzo chce go uchronić przed krzywdą ze strony Snape’a, może być spowodowane tym, iż ostatnio czuje się w towarzystwie Ślizgona nadzwyczaj… dobrze. Jak najszybciej musi jednak odrzucić tę myśl. Nie może sobie również już nigdy pozwolić na takie zachowanie jak dziś po lekcji obrony przed czarną magią. Po prostu jeśli Malfoy potrzebuje pomocy, to Harry mu jej udzieli, a potem wrócą do dawnych stosunków. Tak, tak właśnie będzie.
Tymczasem postanowił jedno -bez względu na to, co powiedział Draco, musi go ratować. Pozostała tylko kwestia czy jest od czego.
Harry’emu wpadł do głowy pomysł, który może nie zaliczał się do jednego z najlepszych w jego karierze, ale mógł w owy sposób rozwiać swoje wątpliwości, co do sytuacji między Malfoy’em a Mistrzem Eliksirów.
Rozejrzał się po dormitorium. Światło księżyca oświetlało twarze na szczęście śpiących już chłopców. Pospiesznie się ubrał, zabrał różdżkę, mapę oraz pelerynę niewidkę, cały czas myśląc o jednym -żeby tylko zdążyć. Mimo, iż czas go naglił, starał się zachowywać jak najciszej, gdyż nie miał pomysłu jak wytłumaczyć swoją wyprawę, gdyby kogoś obudził. Założył na siebie pelerynę, gdyż nie chciał, by ktokolwiek go zobaczył, z tego samego powodu, z którego starał się nie obudzić swoich współlokatorów. Zszedł „na paluszkach” po schodach do pokoju wspólnego. Przy jednym ze stolików siedziała dziewczyna z burzą ciemnych włosów. Na blacie miała porozkładane sterty książek. Jedną z nich trzymała w dłoniach i powoli kartkowała - widocznie czegoś szukała. To właśnie Hermiona. Nieważne, że jest późno, wszyscy już śpią - musi skończyć swoją pracę,  inaczej nie zaśnie. Ta jej pilność i zainteresowanie różnymi dziedzinami magii wiele razy przydała się Gryfonowi. Dziewczyna wiele razy wyciągnęła go z tarapatów dzięki swojej wiedzy. Może powinien ją przeprosić za wczoraj? I w ogóle za swoje ostanie zachowanie? W końcu Hermiona zawsze służyła mu wsparciem nie tylko w kwestii magii, ale i każdej innej. Chciałby jej nawet powiedzieć o tym co się dzieję, co zajmuje jego głowę. Ale nie mógł. Po pierwsze ze względu na Draco. Nie dlatego, że Ślizgon dziś rano zabronił mu mówić  o tym wszystkim komukolwiek. Dla Harry’ego o wiele więcej znaczyło, że wczoraj mu to po prostu obiecał.  Poza tym nie miał pojęcia jak dziewczyna mogłaby zareagować na to, co Gryfon teraz myśli o blondynie. Przecież to całkowicie nienormalne, że się nim przejmuje. Jednak o tym jak się czuje przez jego bliskość, dotyk… na  pewno by jej nie powiedział. O tym nigdy nie wspomni nikomu. To zbyt upokarzające. 
Czas, czas! Harry zorientował się, że stoi wpatrując się w dziewczynę już kilka minut, a przecież tak strasznie się spieszy. Hermiona na szczęście siedziała plecami do wyjścia z pokoju wspólnego, więc nie  widziała podejrzanie „samodzielnie” otwierającego się i zamykającego portretu Grubej Damy.
-Lumos -różdżka chłopaka wytworzyła źródło niezbyt mocnego światła, jednak wystarczającego, by oświetlić drogę. Harry szybkim krokiem ruszył w kierunku lochów, a dokładniej gabinetu Snape’a. Okropnie się denerwował, gdyż zapewne przez odziedziczoną po ojcu zdolność do pakowania się w kłopoty, na pewno coś potoczy się nie tak. Mimo to, był bardzo zdeterminowany i ani myślał zawrócić. Minął wiele portretów wiszących na ścianach korytarzy szkoły. Postacie znajdujące się na nich okropnie narzekały i miały pretensje do chłopaka, że zakłóca ich sen. Gryfon nie zwracał jednak na to uwagi, gdyż był tak bardzo skoncentrowany na swoim celu.
Nareszcie. Drzwi do gabinetu Snape’a. Zerknął na mapę. Uff… Draco ciągle był w środku. Sprawdził jeszcze czy peleryna dokładnie go okrywa. Teraz pozostało mu tylko jedno - czekać. Nie mógłby zrobić teraz nic głupszego niż wejść tam. Jeżeli okazałoby się, że nauczyciel nie wykorzystuje Malfoy’a, czyli w tym momencie nie robią tego bądź robią, lecz  Ślizgon nie ma nic przeciwko, to wyjdzie na totalnego idiotę. W dodatku obaj zapewne nie darują mu tego wtargnięcia. A jeśli sytuacja byłaby jednak podobna do wczorajszej, to i tak nie uda mu się tym razem uratować chłopaka. Nie da rady przecież tak wejść do gabinetu, by Snape tego nie zauważył. Raczej nie zignoruje otwierających się „bez niczyjej pomocy” drzwi. A Harry poza atakiem z zaskoczenia, nie ma z profesorem żadnych szans. Z resztą i tak zapewne nawet by tam nie wszedł. Nauczyciel na pewno dla bezpieczeństwa rzucił na drzwi kilka porządnych zaklęć blokujących. Gryfon wiedział jednak, że to czekanie ma sens. Kiedy Draco już wyjdzie z gabinetu, na jego twarzy wymalują się jego prawdziwe uczucia. Przecież tu, w tym pustym korytarzu nie będzie musiał ich ukrywać. Harry będzie wiedział wtedy, co dalej zrobić. Próbować jakoś pomóc Ślizgonowi czy zostawić już tą sprawę.
Oparł się o ścianę naprzeciwko drzwi i z niecierpliwością czekał aż się otworzą. Nie mógł znieść tego, że Draconowi może właśnie dziać się krzywda, a on nie potrafi nic zrobić, by temu zapobiec.
Czy już kompletnie oszalał? Czuł jak z każdą minutą coraz bardziej przejmuje się Malfoy’em. Jeszcze trochę i będzie gotów skoczyć za nim w ogień! Co się z nim do cholery dzieje?! Przecież to tylko Draco, który przez cala ich znajomość ani trochę nie zasłużył sobie by troszczyć się o niego, pomagać mu. Dokładnie przeciwnie. Należy mu się cierpienie i odrzucenie. Ale to tylko mózg Harry’ego tak mu podpowiadał. Serce krzyczało jedno - „nie daj go skrzywdzić!”
Gryfon wstrzymał oddech, a jego serce przyspieszyło bicie, gdy usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Blask umocowanej na ścianie pochodni oświetlił postać, która wyszła z gabinetu. Harry spojrzał na okalaną blond kosmykami twarz. Zobaczył jedynie… pustkę. Draco nie wyrażał zupełnie żadnych emocji. Jego usta były delikatnie rozchylone, a oczy nieprzytomnie wpatrzone w przestrzeń. Brunet nie odrywał wzroku od Ślizgona, który nie wykazywał żadnych oznak życia poza mruganiem i delikatnymi ruchami klatki piersiowej przy oddychaniu. Harry nie miał pojęcia, co zrobić. Czuł, że nie powinien w tym momencie ściągać peleryny i pokazywać się Malfoy’owi. Teraz jest z nim coś nie tak i Gryfon nie ma pojęcia jakby zareagował. Dalej wpatrywał się w stojącego nieruchomo Ślizgona. Jego wyraz twarzy ani trochę się zmienił. Jednak nagle Harry coś zauważył. Po prawym policzku blondyna spłynęła łza.
Brunet poczuł w sercu ucisk. Więc… Draco raczej nie jest zadowolony ze spotkanie ze Snape’em. Nie mógł teraz odgadnąć jego uczuć, ale wyglądał, jakby spotkało go coś strasznego. Harry domyślał się, co to mogło być. I miał teraz okropne poczucie winy. Stał tutaj i czekał, a przecież mógł zareagować. Jak mógł myśleć tylko o sobie. Co by mu się stało, gdyby tam wszedł?! Właściwie Snape już mu rano oznajmił, co się stanie jeśli znowu się wtrąci… Ale co z tego?! To nie zmienia faktu, że nic zrobił, chociaż mógł. A Draco teraz… Cholera! Chociaż to też jego wina. Po co rano odstawiał takie szopki?! Nie mógł po prostu przyznać, że potrzebuje pomocy?! Razem coś by wymyślili, jakoś to powstrzymali. Po co ten dureń coś takiego zrobił?! Przecież to bez sensu…
Zauważył kolejną łzę spływającą po drugim policzku Ślizgona. Wyraz twarzy chłopaka pozostał ciągle niezmieniony. W Harrym rosło ogromne pragnienie, by po prostu podejść do niego i go przytulić.
Nagle Malfoy obrócił się i ruszył przed siebie korytarzem, jednak w przeciwną stronę niż jego dormitorium. W tym samym kierunku, co wczoraj, czyli może do tamtej łazienki… Gryfon miał mieszane uczucia do tego miejsca po ostatnich wydarzeniach. Ale tam przynajmniej mogliby porozmawiać. Poczekał chwilę, żeby znaleźć się w na tyle bezpiecznej odległości, by Draco go nie usłyszał. Ruszył za nim, lecz musiał się pospieszyć, by nie stracić go z oczu, ponieważ blondyn szedł bardzo szybko. Jeden zakręt, drugi… W ostatniej chwili zauważył sylwetkę chłopaka, wślizgującego się właśnie do tej łazienki. Może Malfoy chciał, żeby Harry znów go tam znalazł i był teraz przy nim? Nie, to na pewno tylko durny wymysł Gryfona.
Harry przez dłuższą chwilę wpatrywał się w drzwi łazienki. Znów miał ten sam problem. Co powiedzieć? Jak się zachować? Nie miał tak naprawdę zielonego pojęcia. Nie wiadomo też było jak na samą jego obecność zareaguje Draco.
Nagle tę zupełną ciszę panującą na korytarzu przerwał dźwięk tłuczonego o posadzkę szkła dobiegający zza drzwi łazienki. Teraz Gryfon już nie miał czasu się zastanawiać. Musi tam natychmiast wejść.
Kiedy otworzył drzwi, to co zobaczył odebrało mu na chwilę mowę. Na całej powierzchni podłogi leżały kawałki roztrzaskanej umywalki. Z rur w miejscu, gdzie wcześniej się znajdowała, tryskały strumienie wody. Jednak najbardziej niesamowitym widokiem był teraz Draco. Z jego twarzy, a szczególnie oczu biła nieopisana nienawiść. Po policzkach płynęły łzy, a jego wargi były mocno zaciśnięte. Nie trzymał w ręku różdżki, więc to, co zrobił z umywalką, musiał zrobić nie za pomocą magii, a własnymi rękoma.
-Czego tu szukasz, Potter?! -blondyn zmierzył go tak nienawistnym spojrzeniem, że po jego ciele przeszedł dreszcz.
-Draco… Uspokój się. Ja naprawdę chcę ci pomóc -powiedział najspokojniej, jak tylko mógł. Podszedł trochę bliżej do Ślizgona. -Nic ci się nie stało? Jak ty to w ogóle zrobiłeś? -wskazał ręką na tryskającą wodę i szkło na podłodze.
-To nie twoja sprawa -syknął. -Czego ty ode mnie chcesz?! Nie zrozumiałeś jeszcze?! Myślałem, że rano udało ci się cokolwiek skumać -jego szare oczy wpatrywały prosto w oczy Harry’ego. Chłopak widział w nich tak ogromny gniew, jakby wstąpił w blondyna jakiś demon.
-Widziałem jak wyszedłeś z gabinetu Snape’a. Nie wmówisz mi, że jesteś z nim szczęśliwy. Skrzywdził cię, prawda? -podszedł do Malfoy’a jeszcze bliżej i chwycił go za rękę. -Draco, nie wiem jak, ale ci pomogę. Tylko daj sobie pomóc…
Ślizgon błyskawicznie wyrwał się uścisku i odsunął się. Harry widział tę walkę. Tak jakby chciał tej pomocy, ale natychmiast odrzucał to pragnienie.
-Odwal się Potter! Nie chcę ciebie ani twojej cholernej pomocy! -głos coraz bardziej mu się załamywał. Łzy znów zaczęły płynąć po jego policzkach. Widocznie nie potrafił ich powstrzymać.
Brunet nie dał za wygraną. Znów zbliżył się do Dracona. Położył delikatnie dłoń na ramieniu blondyna.
-Wszystko będzie dobrze. Tylko przestań się tak izolować i odstawiać jakieś dziwne przedstawienia. Przecież i tak wszystko wiem, nie oszukasz mnie. -powiedział, znacznie ściszając głos.
Tym razem Draco się nie odsunął, a wręcz przeciwnie. Złapał Gryfona za koszulkę, popchnął go i docisnął swoim ciałem do ściany.
-Nic nie wiesz, Potter -syknął mu prosto w twarz. Po jego wzroku można było wywnioskować, że ma ochotę zabić Harry’ego.
Brunet poczuł się bardzo niekomfortowo w tej sytuacji. Ślizgon był… po prostu za blisko. Z tego powodu jego serce zaczęło bić znacznie szybciej, a z ust mimowolnie wydobyło się niezręczne jęknięcie. Przygryzł dolną wargę i spuścił wzrok. Kiedy zobaczył zdziwione jego reakcją spojrzenie Draco, jego policzki natychmiast spłonęły rumieńcem. Dlaczego nie potrafił tego kontrolować?! To przecież tylko… Malfoy…
Blondyn powoli odsunął się od niego. Poczuł ulgę, ale jednocześnie już brakowało mu tej bliskości ciała Ślizgona. Draco patrzył na niego z kpiną i nawet lekkim rozbawieniem.
-Uderzyłeś się ostatnio w głowę czy wypiłeś jakiś eliksir miłosny? -zapytał drwiąco. -Czy może naprawdę się we mnie zakochałeś, Potter?  -wykrzywił usta we wrednym uśmieszku.
-Malfoy, ja… -dopiero po chwili dotarło do niego, co Ślizgon przed chwilą powiedział. -Co?! C-co ty za brednie gadasz?! Po prostu się o ciebie martwię… To znaczy nie  jesteś mi obojętny. Nie! Chciałem powiedzieć, że jesteś dla mnie po prostu osobą, która potrzebuje pomocy. A ja takich nie zostawiam w potrzebie -Harry tak się zestresował, że zrobiło mu się gorąco. Ta wypowiedź była zupełnie niepotrzebna. Tak to jest, jak się gada, co ślina na język przyniesie. Chciał się po prostu obronić przed podejrzeniami Draco, ale zupełnie mu to nie wyszło.
-Oj, chyba coś ściemniasz -blondyn już zupełnie odzyskał panowanie nad sobą. Poza lekko potarganymi włosami, pogniecioną koszulą i oczami jeszcze delikatnie zaczerwienionymi od łez, był taki jak zawsze. Pewny siebie z  podłym uśmieszkiem na twarzy. Założył rękę jedną na drugą, a lewą nogę wysunął lekko do przodu. Zrozpaczony i wściekły Draco odszedł - teraz znów zaczął kontrolować swoje emocje i przybrał maskę. Harry bardzo zazdrościł mu tej umiejętności. On sam nie potrafił ukrywać własnych uczuć. -Wyznaj mi prawdę, bo nie wiem, co mam ci powiedzieć.  Podobam ci się? Zakochałeś się we mnie? Oświeć mnie łaskawie.
-Nie! -Harry czuł, że za chwilkę się ugotuje. Było mu aż tak gorąco ze zdenerwowania. Jak ma przekonać Malfoy’a, że nic do niego nie czuje, skoro jego zachowanie wskazuje coś zupełnie przeciwnego. A może… Jak ma go przekonać, że tak nie jest, skoro to prawda…? Nie, to niemożliwe. Jeśli byłby w nim zakochany, czułby to i nie miałby żadnych wątpliwości. Ale skąd ma wiedzieć jak wygląda zakochanie, skoro jeszcze nigdy tego nie przeżył. A może właśnie tak? Cholera!
-Nie wierzę ci, Potter -uśmiechnął się szeroko i zbliżył się do niego, pozostawiając między ich ciałami tylko klika centymetrów wolnej przestrzeni. Harry wstrzymał oddech z powodu ponownej bliskości Ślizgona. -Sam sprawdzę, jak się sprawy mają -wyszeptał nachylając się nad jego uchem. Nagle przez ciało bruneta przeszedł niesamowity dreszcz przyjemności. Poczuł zawroty głowy i nawet nie wiedział kiedy, złapał za materiał koszuli Draco. Dlaczego? Malfoy po prostu delikatnie przygryzł jego ucho. Nie miał pojęcia, że coś takiego może być aż tak przyjemne. Blondyn jednak na tym nie zakończył. Powędrował ustami niżej i przyssał się jak wampir do szyi Gryfona. Nie pragnął jednak jego krwi, a jedynie złożyć kilka pocałunków. Harry mimowolnie, jakby nie panował nad własnym ciałem, odchylił głowę do tyłu i jęknął cicho. W myślach ciągle słyszał głos rozsądku „odepchnij go!”, ale serce z całą resztą ciała błagały, by dał Malfoy’owi jeszcze trochę „posprawdzać”.
W końcu Ślizgon sam oderwał się od szyi bruneta i zrobił krok w tył. Harry puścił jego koszulę i szybko zabrał rękę.  Starał się nie wyrażać żadnych emocji, ale i tak nic to nie dało. Czuł jak jego policzki płoną. Jednak nawet jeśli by się opanował, to przecież i tak nie zmienia faktu, że pozwolił Draconowi, na te pieszczoty, co więcej wyraźnie pokazał, że podobało mu się. Odwrócił wzrok, gdyż nie chciał teraz patrzeć na chłopaka. Czuł się tak żałośnie. Dlaczego go do cholery nie odepchnął?! Co jest z nim nie tak?! Teraz Malfoy ma już odpowiedź na swoje pytanie i Harry nie ma już szansy się jakkolwiek obronić.
-No nieźle, Potter -zaśmiał się Ślizgon. -Naprawdę czuję się zaszczycony, że ty, Chłopiec Który Przeżył, Wybraniec, największa sława w Hogwarcie, zakochał się w kimś takim jak ja -zadrwił. -Jednak wybacz mi, lecz muszę złamać twoje serce i zranić uczucia, gdyż nie odwzajemniam twojej miłości. Wciąż cię nienawidzę, nawet jeśli zmieniłeś aktualnie swój stosunek do mnie. Uważam za żałosne to, że ciągle próbujesz nieść pomoc wszystkim i stale jesteś bohaterem tak uwielbianym przez cały świat czarodziejów. Zamiast tego powinieneś się zająć tym, co naprawdę jest twoim przeznaczeniem . Tak Potter, wiem dokładnie co to jest i … -przygryzł dolną wargę jakby powstrzymał swoje usta przed dalszym mówieniem. -W każdym razie Potter, chcę żebyś wbił sobie do głowy kilka rzeczy: nie potrzebuję twojej pomocy, między nami nic nie będzie, po prostu się ode mnie odwal. Inaczej może stać ci się zupełnie przypadkiem jakaś krzywda. -powiedział z opanowaniem, jednak widać było, że poprzedni wątek wybił go trochę z tego zupełnego spokoju.
-Nie boję się ciebie, Malfoy -w Harrym odezwały się resztki odwagi, która została przed chwilą zupełnie zniszczona przez Ślizgona. -Niby co mógłbyś mi zrobić? -nie wiedział jak bardzo pożałuje jeszcze tego pytania.
-Chcesz wiedzieć co? Chętnie zademonstruję ci próbkę moich możliwości -zanim Gryfon zdążył cokolwiek odpowiedzieć lub zrobić, Draco wyciągnął różdżkę i wycelował nią prosto w niego. -Crucio! - w Harry’ego uderzył czerwony promień światła.
Brunet natychmiast upadł na podłogę, gdyż nie potrafił poradzić sobie z bólem przeszywającym całe jego ciało. Zwijał, krzyczał i jęczał. Nie myślał o niczym innym niż żeby to się skończyło. Jak za mgłą widział stojącą nad nim postać Malfoy’a, który szyderczo się uśmiechał. Po chwili ból ustąpił. Ślizgon nareszcie zdjął z niego klątwę. Powoli wstał, bardzo się chwiejąc. Popatrzył na swoje ciało, gdyż ciągle czuł ból, jednak innego rodzaju. Tak jakby coś wbijało w kilku miejscach w jego skórę. Okazało, że to odczucie jest prawdziwe. Upadł przecież na posadzkę, której było pewno kawałków rozbitej umywalki. Ręce miał całe pokaleczone, gdyż miał je odsłonięte. Reszta ciała, która była okryta ubraniem też dawała niepokojące znaki w postaci powstających plam krwi na materiale. Harry spojrzał z niedowierzaniem na widocznie zadowolonego Ślizgona. Brunet nie wiedział co ma teraz powiedzieć. Był w zbyt wielkim szoku. Draco użył jednego z Zaklęć Niewybaczalnych… Tak po prostu… Tutaj, w Hogwarcie…
-Chyba teraz zrozumiałeś, Potter. Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj. -przybrał poważny wyraz twarzy. Jego postawa wskazywała, iż chcę pokazać swoją wyższość. Z gracją ruszył w stronę drzwi. Spojrzał jeszcze przez moment na Gryfona. -Radź sobie teraz sam -rzucił i po prostu wyszedł. Zostawił go.  Harry miał teraz w głowie totalny mętlik.


10 komentarzy:

  1. Nareszcie! Nie mogłam się doczekać :3 nie spotkałam się jeszcze z takim drarry i pomimo, że nie lubię Severusa w roli pedofila to to opowiadanie mi się podoba ^^. Noi czekam na następny :33 powodzenia ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie , kiedy następny rozdział ? ;) Życzę weny powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Dokładnie nie jestem w stanie określić, kiedy dodam następny rozdział, bo najpierw muszę go jeszcze napisać :) Ale postaram się to zrobić jak najszybciej.

      Usuń
  3. Życzę weny i poprawy zachowania draco xD Muszę przeczytać next rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. brak słów ....................
    to jest genialne

    OdpowiedzUsuń
  5. Co jak co ale te drarry przypadlo mi do gustu, szkoda ze nie ma wiecej rozdzialow,bo tak mnie wciagnelo ze bym przeczytala z rozpedu jeszcze takich 30 :) genialnie piszesz, weny zycze bylebys szybko wstawila nowy rozdzial :*
    ~Daria

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne. Świetnie napisane, czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hmmm..... Twoje opowiadanie zamieszało mi w głowie niczym zachowanie Draco Harry'emu. Jest bardo specyficzne i oryginale. Draco jest taki jak.... Draco. Nigdy nie chce pomocy, ma swoją dumę i zawsze radzi sobie sam. No i Harry z manią ratowania ludzi. Ale mimo, że użyłaś pewnych kanonicznych cech udało ci się stworzyć coś zupełnie nowego. Sytuacja ze Snape'm jest dość szokującą i zastanawiam się jak rozwiniesz ten wątek.
    Czy Draco ma jakiś plan aby uwolnić się od Mistrza Eliksirów? A może jednak zmieni zdanie i w dalszej części zaufa temu altruistycznemu Gryfonowi i da sobie pomóc? No i czy w ogóle będzie dalsza część? Ta historia mnie wciągnęła wiec więc pozostaje mi liczyć na kontynuację i życzyć weny <3
    ~ Felix Felicis
    (mam nadzieję, że nie postanowiłaś porzucić bloga)

    OdpowiedzUsuń
  8. Morze jak Draco zobaczy Herrego z innym chłopakiem to zrozumie swoje uczucia wkońcu to drey strasznie mnie wkurza zachowanie Draco

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam! Twój blog jest niesamowity. Harry powinien mieć chłopaka aby Malfoy był zazdrosny o Potterka :) Kiedy wyczekiwać na twój kolejny rozdział?
    Czekam z niecierpliwością oraz Pozdrawiam ciepło twoja wierna.

    OdpowiedzUsuń