środa, 2 lipca 2014

Rozdział 1

Czasy stawały się coraz mroczniejsze i bardziej niebezpieczne. Najpotężniejszy czarnoksiężnik na świecie powrócił i nikt nie miał już co do tego wątpliwości. Jego siła rosła z dnia na dzień, również  armia śmierciożerców stawała się coraz liczniejsza. Świat czarodziejów ogarnął lęk. Wydawałoby się, że nie ma już nadziei na szczęśliwe zakończenie. Krążyły jednak pogłoski, że jest jeden czarodziej, który może ostatecznie pokonać Czarnego Pana. Harry Potter. Wybraniec. Chłopiec, który przeżył. Sam Harry nie wiedział co ma o tym myśleć. Wiedział, że nie jest zwykłym chłopcem. Wiedział, że coś łączy go Voldemortem. I to coś bardzo silnego. Jednak w obliczu ostatnich wydarzeń czuł się słaby. Dopiero co odnalazł kogoś, kto mógłby być dla niego prawdziwą rodziną, a już go stracił. Harry nie mógł się pogodzić ze śmiercią Syriusza. Często w nocy miał sny, w których widział to zdarzenie. Zdarzało się również, że w jego snach pojawiał się Voldemort. Chłopiec coraz bardziej się go bał, gdyż powoli zdawał sobie sprawę, że nie jest na tyle silny, by go pokonać. W dodatku nikt nie rozumiał Harry’ego. Jego przyjaciele starali się go jakoś pocieszyć i wesprzeć, jednak nieskutecznie. Ale jak puste  zapewnianie, że wszystko będzie dobrze może komuś pomóc? Potter postanowił wrócić do Hogwartu, mimo iż wcale nie miał na to ochoty. Wolałby zaszyć się gdzieś w jakiejś dziurze i już więcej z niej nie wychodzić. Jednak pojechał. Właściwie nie wiedział dlaczego.
W pociągu siedział sam w przedziale, gdyż kiedy dotarł na peron i nie znalazł Rona i Hermiony. Właściwie to nawet ich nie szukał. Całą drogę rozmyślał i kilkakrotnie doszedł do wniosku, że decyzja o powrocie do Hogwartu, była zła. Starał się jednak przekonać samego siebie, że szkoła jest dla niego najbezpieczniejszym miejscem.  Gdy wysiadał z pociągu jedna osoba szczególnie zwróciła jego uwagę. Draco Malfoy. Był inny niż wcześniej. Szedł sam, bez swoich kolegów (czy raczej ochroniarzy). Z jego twarzy zniknął wredny uśmieszek. Teraz był raczej zamyślony. Jakby znajdował się zupełnie w innym świecie i nie interesowało go, co dzieję się wokół niego. Nie zauważył nawet, że Harry mu się przygląda. Chyba, że zauważył, ale nie zareagował na to. Przeszedł obok bliznowatego i słowem się nie odezwał, a przecież zawsze po tak długiej rozłące musiał rzucić jakiś cyniczny komentarz. Tym razem nawet się nie spojrzał. Zaniepokoiło to wręcz Harry’ego. Czy Malfoy aż tak mógłby przeżywać to, że jego ojca zesłano do Azkabanu? Tutaj musiało chodzić o coś więcej. Czuł, że musi się dowiedzieć o co.
Podczas dalszej drogi do Hogwartu, starał się unikać Rona i Hermiony. Wiedział, że teraz będzie musiał się wytłumaczyć dlaczego nie szukał ich na peronie czy w pociągu. Udało mu się to. Hermiona dopadła go dopiero w Wielkiej Sali. Oczywiście tak jak się spodziewał, przesadnie ostrożnie i delikatnie próbowała się dowiedzieć, dlaczego Harry tak się zachował. Gryfon miał ochotę wykrzyczeć, że nie jest chory psychicznie i nie chce, żeby go tak traktowała. Powstrzymał się jednak.
-Nic się nie stało, po prostu musiałem coś przemyśleć -odpowiedział, ale nie spojrzał na nią. Jego oczy nieprzytomnie patrzyły w przestrzeń. Dziewczyna już nic nie powiedziała i usiadła z Ronem obok Harry’ego. Przez całą kolację nie rozmawiali ze sobą. Potter co jakiś czas zerkał w stronę stołu Ślizgonów. A konkretnie na Malfoy’a. Blondyn z nikim nie rozmawiał. Siedział ciągle z zamyślonym wyrazem twarzy. Harry zauważył, że on i Draco właściwie zachowują się teraz bardzo podobnie, a nigdy wcześniej im się to nie zdarzyło.
Dumbledore poza ostrzeżeniem wszystkich przed zwiększającym się niebezpieczeństwem, oznajmił coś nietypowego. Tym razem w Hogwarcie nie pojawił się żaden nowy nauczyciel, choć wszyscy się tego spodziewali, gdyż zwolniło się miejsce na stanowisku nauczyciela obrony przed czarną magią. Ku ogólnemu niezadowoleniu uczniów objął je Snape, pozostając również na swojej poprzedniej posadzie. Tak więc uczył teraz dwóch przedmiotów, co oznaczało dwa razy więcej godzin z nim oraz dwa razy więcej okropnie trudnych prac domowych. Harry jednak przyzwyczaił się, że ostatnio w jego życiu zdarzają się same nieszczęścia.
Gryfon wychodząc z Wielkiej Sali ostrożnie obserwował Dracona. Jego zachowanie nie zmieniało poza jedną chwilą. Harry widział jak do Ślizgona podszedł Snape i coś wyszeptał mu do ucha. Malfoy spojrzał na nauczyciela i coś odpowiedział. Po raz pierwszy dzisiaj na jego twarzy pojawił się uśmiech. Coś musieli knuć. Uznał, że ci dwaj to bardzo niebezpieczne połączenie. Koniecznie musiał zbadać tę sprawę. Gdy tylko dotarł do swojego dormitorium, chwycił pelerynę niewidkę oraz mapę Huncwotów i poszedł do lochów, gdyż miał nadzieję, że uda mu się czegoś dowiedzieć. Schował się pod peleryną i obserwował mapę. Snape był w swoim gabinecie, a Malfoy w dormitorium. Harry czekał dosyć długo, jednak nie poddawał się. Miał nadzieję, że zamierzają się dziś spotkać.
Po chwili zauważył na mapie, że Draco wyszedł na korytarz i idzie… Tak! W kierunku gabinetu Snape’a! Gryfon szybko podbiegł pod gabinet profesora, by zdążyć przed Malfoy’em. Czekał. Kiedy zobaczył blondyna idącego korytarzem, zaczął się denerwować. Teraz będzie musiał bardzo zwinnie wśliznąć się przez drzwi, tak aby go nie zauważyli. Draco wszedł do gabinetu, a Harry tuż za nim. Mało brakowało, Ślizgon przytrzasnął by go drzwiami. Jednak udało się. Był w środku. I miał nadzieję, że uda mu się również stąd wyjść. Stanął trochę dalej od nich, by bezpiecznie obserwować całą sytuację.
-Witaj Draco. Dobrze, że w końcu przyszedłeś. Czekałem na ciebie. Podejdź bliżej  -powiedział Snape swoim zimnym, bezuczuciowym głosem. On chyba nie nigdy nie potrafił zmienić tonu. Jednak na  twarzy pojawiło się coś nietypowego w przypadku jego osoby - uśmiech, a raczej uśmieszek. Był to przecież Snape, więc na pewno to nie oznaka życzliwości.
-Witaj Severusie -blondyn podszedł bliżej do niego. -Po co mnie wezwałeś?
-No wiesz Draco… -rzucił zaklęcie wyciszające na drzwi. -Chciałem ci tylko powiedzieć… -zbliżył się do Ślizgona na tak niewielką odległość, że Harry na jego miejscu odskoczyłby z przerażenia. -Bardzo wyładniałeś przez wakacje…
Po tych słowach Snape nachylił swoją twarz do twarzy chłopaka. Wplótł palce w jego blond włosy i spojrzał prosto w jego oczy. Malfoy ani nie drgnął, jakby ktoś go spetryfikował. Nauczyciel ostrożnie zbliżył swoje usta do jego ust i złożył na nich delikatny pocałunek.
Harry’emu zrobiło się gorąco. Zrozumiał, że popełnił duży błąd przychodząc tutaj. Oni mają romans! I nie wiadomo co za chwilę się tutaj będzie działo. A Gryfon nie mógł stąd wyjść i będzie musiał na to wszystko patrzeć.
Draco jednak nie wyglądał jakby łączyło go ze Snape’em jakieś  uczucie. Gwałtownie odsunął się od niego i wpadł na biurko, jednak na szczęście się nie przewrócił. Patrzył na profesora z miną pełną zaskoczenia, zdziwienia, a także strachu. Jego policzki zaczerwieniły się. Chłopak sprawiał wrażenie jakby nie rozumiał co się dzieję.
-Co ty… -nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdyż Snape znów dobrał się do jego ust. Tym razem bardziej brutalnie. Trzymał mocno dłońmi jego głowę, jednak chłopakowi udało się uwolnić z uścisku.
-Zostaw mnie! Ja nie chcę! -wyraźnie chciał uciec, jednak nauczyciel mocno złapał go za ramiona.
-Czy naprawdę uważasz, że mnie obchodzi czego ty chcesz, a czego nie? -zaśmiał się. -Twój ojciec jest w Azkabanie, nie masz się komu poskarżyć. Twoja matka przekazała mi opiekę nad tobą, teraz ja decyduję. Będziesz robił co Ci każę. Jesteś sam i nikt ci nie pomoże…
Szybkim ruchem zdjął szatę z chłopaka i zaczął rozpinać guziki od jego koszuli. Malfoy próbował się bronić. Odpychał Snape’a rękami, jednak nie potrafił go powstrzymać. W rezultacie dostał jedynie silny cios w twarz. Krew z nosa polała się po jego twarzy. Po chwili zaczęła się mieszać z potokami łez, które popłynęły z oczu blondyna.
Harry patrzył na to wszystko i nie miał pojęcia co zrobić. Jednak się pomylił. To wcale nie romans. To… wykorzystanie seksualne. Nienawidził Malfoy’a z całego serca, przecież przez te wszystkie lata Ślizgon gnębił go oraz jego przyjaciół i starał się poniżyć przy każdej możliwej okazji. Jednak… teraz wcale nie czuł radości, gdy widział jak Draco cierpi. Powinien przecież cieszyć się, że ten wredny, cyniczny i podły tleniony blondynek w końcu dostał za swoje. Harry przeciwnie bardzo chciał mu pomóc, przerwać to wszystko… ale za bardzo się bał. Snape go przecież zobaczy i może mieć niezłe problemy. Dalej biernie się wszystkiemu przyglądał.
Profesor zdjął już z Malfoy’a górną część ubrania. Zaczął całować jego klatkę piersiową, schodząc ustami coraz niżej aż do pępka. Harry popatrzył na twarz Dracona. Nie było na niej widać choć odrobiny odczuwanej przyjemności. Były tam tylko ból, krew i strumienie łez.
-Odwróć się! -wrzasnął Snape do ucha blondyna. Ślizgon nie wykonał jednak polecenia. Nauczyciel gwałtownie złapał go za ramiona, obrócił plecami do siebie i przycisnął twarzą do biurka. Wyciągnął różdżkę i stuknął nią dwa razy w blat, a mebel wypuścił gałęzie, jakby z powrotem chciał zamienić się w drzewo, którym kiedyś był. Owe gałęzie oplotły Dracona w nadgarstkach oraz w talii i w rezultacie unieruchomiły go. Snape stał nad nim jak kat. Parzył na chłopaka przez chwilę z podłym uśmieszkiem. Następnie wsunął rękę między jego nogi i złapał za kroczę.
-Teraz się zabawimy… -wyszeptał blondynowi do ucha. Zabrał rękę i błyskawicznie zdjął Malfoy’owi spodnie razem z bokserkami.
-Proszę, nie… -wyjęczał rozpaczliwie chłopak. Snape jednak nie zwrócił na to uwagi. Zabierał się właśnie do rozpinania swoich spodni, kiedy nagle…
-Petrificus Totalus!-nauczyciel padł sztywny na podłogę. Harry nie wytrzymał. Nie mógł stać bezczynnie, kiedy Snape… Mimo, że Malfoy jest jego wrogiem, nie pozwoliłby go tak skrzywdzić. Tylko teraz pozostała gorsza część… Ślizgona przecież trzeba stąd zabrać i może… porozmawiać…  Przecież on faktycznie nie ma przyjaciół, a po czymś takim… Ale jak z nim rozmawiać? Co powiedzieć ? To nie jest takie proste. Jednak na razie musi  go stąd zabrać.
-Nie płacz Draco, zaraz cię stąd zabiorę -pierwszy raz zwrócił się do niego po imieniu, a nie po nazwisku. Właściwie nie wiedział dlaczego. Podszedł do całkowicie nagiego Malfoy’a i czuł jak jego policzki robią się czerwone. To było dla niego bardzo krępujące, jednak gdy pomyślał jak krępujące musi to być dla blondyna, szybko wziął się do roboty. Wyciągnął różdżkę i usunął więzy. Draco wstał, chwycił leżące na podłodze spodnie, zakrył swoją męskość i popatrzył na Harry’ego. Ciągle nie przestawał płakać. Gryfon spodziewał się jakiegoś słowa podziękowania, ale jego nadzieje były złudne.
-Wynoś się stąd Potter! Zostaw mnie! Po co tutaj w ogóle przylazłeś?! -wrzasnął Draco przez łzy. -Wynocha!
Harry wyszedł z gabinetu. Stwierdził, że tak będzie najlepiej. Postanowił poczekać na korytarzu. Schował się pod peleryną, żeby Malfoy go nie zauważył, gdyż zapewne by uciekł. Gryfon był pewny, że Draco pójdzie teraz do łazienki, bo w takim stanie na pewno nie wróci do dormitorium. Po chwili blondyn wyszedł z gabinetu już ubrany, jednak ciągle zapłakany i zakrwawiony. Rozejrzał się po korytarzu i kiedy stwierdził, że nikogo tu nie ma, poszedł w stronę łazienki. Harry podążył za nim, a kiedy byli już na miejscu, zatrzymał się. Stał chwilę przed drzwiami i próbował wymyślić, co za chwilę powie Ślizgonowi. Jednak w głowie miał pustkę. Czuł, że nie może tego tak zostawić. Zdjął pelerynę, otworzył drzwi i wszedł do środka. Zobaczył Dracona, który siedział zwinięty w kulkę w rogu łazienki obok umywalek. Podniósł głowę i spojrzał nienawistnie na Pottera. Zdążył już zmyć krew z twarzy, jednak ze łzami mu się nie udało, ponieważ ciągle płakał.
-Idź stąd Potter! Jeszcze ci mało?! Biegnij, opowiedz o tym całej szkole! Masz w końcu prawdziwą okazję, żeby mnie upokorzyć! -wykrzyczał i zaczął płakać jeszcze głośniej.
-Nikomu o tym nie powiem… -odpowiedział spokojnie Harry. -Draco, ja chcę ci pomóc, porozmawiać… Może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale ty teraz tego potrzebujesz -usiadł obok niego przy ścianie.
-Nie potrzebuję pomocy, a na pewno nie od ciebie -schował twarz między kolanami.
Harry nie dał za wygraną. Poczuł, że musi zrobić coś innego, bo same słowa tutaj nie wystarczą. Wyciągnął ręce w stronę blondyna i próbował go objąć. Draco chciał go odepchnąć, ale miał już siły. Gryfonowi udało się opleść go ramionami. Nagle w Malfoy’u coś pękło. Objął Harry’ego w talii i położył swoją głowę na jego klatce piersiowej. Znów zaniósł się płaczem, jednak tym razem ciszej… Nie płakał już jak człowiek pozostawiony sam sobie, tylko jak ktoś, kogo owszem, spotkało jakieś nieszczęście, jednak ma przy sobie kogoś bliskiego, kto go wesprze.
-Dziękuję ci Harry… Uratowałeś mnie… Przepraszam, że krzyczałem, ale… -ciężko było mu mówić, gdyż jego głos ciągle się załamywał.
-Ciii… nic nie mów -przerwał mu szeptem Potter. -Już wszystko będzie dobrze…
Gryfon położył dłoń na głowie blondyna i delikatnie zaczął przeczesywać kosmyki włosów palcami. Draco mocniej wtulił się w niego. Harry spojrzał na jego twarz. Już nie płakał. Był spokojny, a nawet chyba… szczęśliwy… Brunet delikatnie dotknął dłonią jego policzka i otarł łzy, które pozostały na jego twarzy. Ślizgon uśmiechnął się… Ale takiego uśmiechu jeszcze u niego nie widział. Nie był to wredny uśmieszek, tylko wyraz prawdziwego szczęścia. Harry też czuł się wspaniale, w końcu czuł, że nie jest sam. Tylko, że… nie przypominał sobie, żeby ktoś przytulał go w taki sposób… a szczególnie chłopak… Przyjaźni się przecież z Ronem tyle lat i spotkały ich różne nieszczęścia, a nie pocieszali się nigdy w taki sposób. A to w dodatku jest Malfoy, jego wróg od początku kariery szkolnej… Gryfon poczuł, że coś jest nie tak. Powinien chyba to zakończyć, już wystarczy, Draco czuje się już dobrze… Nie potrafił, to było zbyt przyjemne.
Harry ciągle głaskał policzek blondyna. Ten w końcu spojrzał w jego oczy, co bardzo speszyło Gryfona i natychmiast zabrał dłoń. Poczuł, że jego policzki zapłonęły rumieńcem, a Draco na ten widok, chyba również dostrzegł sytuację w innym świetle, gdyż z jego twarzy zniknął uśmiech i zabrał głowę oraz ręce z ciała Harry’ego. Ich twarze znalazły się na tej samej wysokości i to dość blisko siebie. Spowodowało to, że na twarzy Ślizgona również pojawiły się rumieńce. Obaj uciekli od siebie wzrokiem i pospiesznie wstali na równe nogi, nie patrząc się już na siebie i zachowując bezpieczną odległość. Gryfon chciał teraz jak najszybciej się stąd ulotnić, ponieważ sytuacja stała się dość niezręczna.
-Dobranoc Malfoy… -mruknął i wyszedł na korytarz i ruszył w stronę swojego dormitorium.
-Dobranoc… -Potter obrócił się i zobaczył głowę z tlenionymi blond włosami wychylającą się przez szparę miedzy ścianą a drzwiami.
Brunet przyspieszył kroku i kontynuował swoją drogę do dormitorium.

8 komentarzy:

  1. No, nawet fajne choć akcja leci jakby sam szatan ją gonił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i zgadzam się, jednak po prostu ten rozdział miał taki być. Nie chciałam opisywać w nim zbyt wielu myśli Harry'ego, szczególnie kiedy akcja faktycznie działa się bardzo szybko. Uważałam, że obliczu takich zdarzeń, nie byłby w stanie na jakieś głębsze przemyślenia i wydawałoby się to sztuczne. Jednak spokojnie, w następnych rozdziałach akcja znacznie zwolni i pojawi się wiele opisów uczuć i przeżyć. Ten rozdział był tylko wstępem. I dziękuję bardzo za komentarz, bardzo mi na nich zależy. :-)

      Usuń
  2. Jak dla mnie troszeczkę dziwne, nie na miejscu było zachowanie Draco.
    No sorki, ale przecież przed chwilą został prawie zgwałcony... A zaraz potem daje się przytulać swojej nemezis i do tego: "uśmiechnął się… Ale takiego uśmiechu jeszcze u niego nie widział. Nie był to wredny uśmieszek, tylko wyraz prawdziwego szczęścia". No, come on! Przecież w takich okolicznościach nie powinien był skłonny przytulać się z osobami, którym nie ufa... A przynajmniej takie jest moje zdanie.
    Jednak rozdział jest całkiem fajny. Troszkę za szybko wszystko opisujesz (nie licząc sceny w gabinecie - tam to było wskazane), ale poza tym opowiadanie wydaje się być spoko.
    Więcej będę mogła powiedzieć przy kolejnych rozdziałach.

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Yunoha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Chyba masz trochę racji, ciut przesadziłam z tym uśmiechem. Chciałam oddać uczucie ukojenia i poczucie bezpieczeństwa. Jednak uważam, że to przytulanie było zgodne z ludzkimi zachowaniami. Draco był skrzywdzony, wyczerpany i samotny. Każdy człowiek ma oczywiście inną psychikę, jednak uważam, że wielu w takiej sytuacji potrzebowałoby bliskości drugiego człowieka. Nieważne kogo, ważne, by nie chciał znów skrzywdzić. I powtórzę to co pisałam powyżej. W następnych rozdziałach akcję znacznie spowolnię, ten miał być właśnie krótki i dynamiczny.
      Również pozdrawiam i dziękuję.

      Usuń
  3. Jednym słowem - genialne, pisz bo robisz to dobrze, tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne, podoba mi się, jedno co to właśnie ta akcja, ciut za szybko, ale rozumiem co chcesz zrobic ^^
    Życzę powodzenia w dalszym pisaniu ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Piszesz 100 razy lepiej ode mnie :D Mi tam się podoba, nie ma literówek i wszystko ładnie napisane :) Akcja tu dla mnie nie ma znaczenia. Jak dla mnie ; Piszesz idealnie ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez te twoje blogi Snape już nigdy nie będzie taki sam... :/ Mimo to zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń