Droga do dormitorium zdawała się Harry’emu o wiele dłuższa
niż zwykle. To zjawisko mogło być spowodowane nadmiarem myśli kłębiących się w
jego głowie. Nie potrafił uwierzyć w to, co dziś zobaczył. Zawsze uważał
Snape’a za podłego i bezdusznego człowieka, jednak nigdy nawet nie pomyślał, że
byłby on zdolny do czegoś takiego. Trzeba mieć chyba zimny głaz zamiast serca,
żeby zrobić coś tak okrutnego. Na szczęście jego plan został przerwany. Dobrze,
że Gryfon tam był mimo, iż musiał na to wszystko patrzeć. Chociaż… Przecież ten
tłustowłosy drań na pewno tak tego nie zostawi. Będzie chciał się zemścić. W
tym momencie bruneta ogarnął lęk. A co jeśli… Snape zrobi z nim to samo, co z
Draconem? No tak, to byłoby nawet sensowne… Wyobraził sobie chude blade dłonie
wędrujące po jego ciele, usta składające mu brutalne pocałunki… Dalej wolał już
nawet sobie nie wyobrażać. Jego ciało przeszedł bardzo nieprzyjemny dreszcz. To
przecież takie obrzydliwe. Nikt go zapewne nie obroni, a sam na pewno nie da
rady. Snape jest od niego o wiele sprytniejszy i mądrzejszy, dziś po prostu
miał szczęście… Nie! Nie może tak być! Harry chciał natychmiast iść do
Dumbledore’a i o wszystkim mu powiedzieć. Nawet już zaczął iść w kierunku jego
gabinetu, jednak przypomniał sobie o czymś. Obiecał przecież Malfoy’owi, że
nikomu nie powie o tym co się stało. Będzie musiał go przekonać, żeby sam
powiedział o wszystkim dyrektorowi albo, żeby chociaż pozwolił, by opowiedzieć
o tym za niego. No tak, czyli trzeba by porozmawiać… Brunet jakoś nie miał ochoty
nawet zbliżać się do Ślizgona, ale z innych powodów niż zwykle. Sytuacja w
łazience była… dziwna. Harry żałował teraz, że tak się zachował. Mógł po prostu
jakoś porozmawiać, spróbować podnieść go na duchu jakimś dobrym słowem.
Cokolwiek! A nie dotykać… I to w taki sposób. Przecież, gdyby Draco był
dziewczyną, to takie zachowanie sugerowałoby, że Gryfon chce czegoś więcej.
Boże, a jeśli Malfoy jest gejem! W takim wypadku, mogłoby się to bardzo źle
skończyć… Właściwie, to może jeszcze nie koniec, bo jeśli on to źle zrozumiał…
To był tylko taki impuls, Harry przecież nic nie czuje do blondyna. Jednak
kiedy miał go tak blisko siebie, było tak cudownie. Właściwie to wolałby tam z
nim zostać niż siedzieć samemu w dormitorium. Tylko, że sytuacja zrobiła się tak
niezręczna… A przecież mogliby chociaż jeszcze troszkę… Ale brunet musiał
wszystko zepsuć. Po co go tak czule głaskał?! Ale to przecież była chwila, nie
myślał, kierował się emocjami. Uświadomił sobie właśnie, że najchętniej
wróciłby do tej łazienki i znów
przykleił do Ślizgona. To go przeraziło. Może nawet bardziej niż świadomość, że
Snape będzie pragnął zemsty. Harry pomyślał, że może to on sam jest gejem. Ale
przecież nigdy nie podobali mu się inni chłopcy… A Malfoy mu się podoba? W
wersji, kiedy był wtulony w jego ciało, na pewno tak… Ale tak poza tym? No jest
raczej przystojny i niegłupi. Dzisiaj pokazał, że ma jakieś uczucia. Ale czy
chciałby go pocałować albo…? Koniec! Gryfon miał ochotę sam siebie uderzyć. Co
to bzdury?! Nie jest żadnym gejem! Ani on ani Draco. A w dodatku przecież się
nienawidzą. To po prostu było jednorazowe zdarzenie i nigdy więcej się nie
powtórzy. Muszą obaj o tym zapomnieć. A co jeśli Malfoy nie będzie chciał? Jemu
to też się przecież podobało… Nie! To było ohydne! Dla ślizgona na pewno też, z
jego strony to była chwila słabości. Najlepiej, jakby udawali, że nic się nie
stało, bo brunet naprawdę nie chciał o tym rozmawiać.
Portret Grubej Damy. Nareszcie. Podał hasło kobiecie
znajdującej się na obrazie i wszedł do środka. Mimo późnej pokój wspólny nie
był pusty. Na kanapie siedzieli znacznie zaniepokojeni i zdenerwowani Ron i
Hermiona. Kiedy tylko dziewczyna zobaczyła Harry’ego na jej twarzy pojawiła się
ulga. Wstała i spojrzała na chłopaka.
-Harry, gdzieś ty był? Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy…
-głos Gryfonki był surowy. Ron chyba nie miał nic do powiedzenia, również wstał
i zwrócił wzrok na bruneta.
-Ja… -zaczął Potter, jednak nie miał pojęcia co powiedzieć,
by nie zabrzmiało to podejrzanie. Nie chciał, by Hermiona zadawała mu więcej
pytań. Mogłaby wtedy wyczuć kłamstwo. -Byłem u Dumbledore’a. Chciał ze mną
porozmawiać. Przepraszam, zapomniałem wam powiedzieć -to było idealne kłamstwo,
gdyż to raczej normalne po ostatnich wydarzeniach, więc nie mieliby powodów, by
to sprawdzać.
-No dobrze Harry… Ale następnym razem, jeśli zamierzasz
późno wrócić, powiedz nam łaskawie o tym. Ja idę spać, dobranoc -dziewczyna
była wyraźnie obrażona. Odwróciła się i poszła w stronę swojego pokoju.
-Stary, wszystko w porządku? -zapytał Weasley, kiedy tylko
Hermiona zniknęła za drzwiami. -Ostatnio dziwnie się zachowujesz…
„-Nie no, wszystko ok. Tylko Snape może chcieć mnie
zgwałcić, tuliłem się przed chwilą z Malfoy’em i prawdopodobnie jestem ciotą” -odpowiedział
w myślach Harry. Ale nie chciał o tym rozmawiać z nikim. Nawet z Ronem. Musiał
poradzić sobie z tym sam. -Wszystko dobrze. Przepraszam, to wszystko przez to,
co stało się przed wakacjami. Nie chcę jednak o tym rozmawiać -wydusił
wreszcie.
-Jak chcesz -powiedział rudzielec tonem pełnym obojętności.
Widocznie miał już dosyć Harry’ego i jego zachowań. -Ja idę spać, jutro od
samego rana mamy zajęcia. I przypomnę ci, że zaczynamy obroną przed czarną
magią z naszym kochanym profesorem Snape’em. Tak więc radzę ci, żebyś również
poszedł już spać, bo przy tym człowieku lepiej trzeźwo myśleć. Dobranoc.
-również opuścił pokój wspólny i Harry został sam.
„-Cholera!”-przeklął w duchu. Tylko nie to. Zupełnie o tym
zapomniał. Przecież do rana zostało tak niewiele czasu, a on nie był jeszcze gotowy,
by spotkać się z tym zboczeńcem. Może udać, że jest chory i nie wychodzić z
dormitorium. Tak, to wspaniały pomysł. Ale… Draco… Przecież on jest o wiele
bardziej narażony niż Harry. Snape na pewno będzie chciał dokończyć to, co
zaczął. A tylko Gryfon może pomóc blondynowi. Nikt inny o tym wszystkim nie
wie. Ale czy teraz brunet będzie musiał ciągle ochraniać Malfoy’a przed tym
tłustowłosym draniem? Właściwie to nic nie musiał… Nie powinno go obchodzić, co
dzieje się z tą wredną fretką. Jednak wcale tak nie było. Potter czuł, że mimo
wszystko chce go od tego uchronić. Jego cierpienie nie sprawia mu wcale
przyjemności. Choć Draco zawsze był
wredny, podły, cyniczny i zadufany w sobie, Harry nie chciał dla niego takiego
losu. Nie wiedział dlaczego. To było takie dziwne uczucie. O wiele większe niż
współczucie. Gryfon bardzo chciał pomóc, ale nie miał pojęcia jak. Postanowił
jednak, że musi pójść na te zajęcia. Nie może zostawić Dracona samego.
Kiedy już leżał w swoim łóżku miał duże problemy z
zaśnięciem. Ciągle w jego głowie odtwarzały się wydarzenia z gabinetu Mistrza
Eliksirów oraz łazienki. Szczególnie utkwiła mu w pamięci twarz Malfoy’a, która
raz była przepełniona bólem i cierpieniem, a za chwilę malowała się na niej
ulga i poczucie bezpieczeństwa. Gryfonowi, widząc w myślach blondyna
ogarniętego tak niesamowitym ukojeniem, udało się zasnąć.
* * *
Podczas śniadania Harry nie potrafił czegokolwiek przełknąć.
Zerkał to w stronę stołu Ślizgonów, a właściwie na miejsce Malfoy’a, które było
puste, to na drzwi, by zobaczyć czy chłopak może właśnie nie przyszedł. Miał
okropne wyrzuty sumienia. Może nie powinien go wczoraj tak zostawić? Może Draco
potrzebował jeszcze towarzystwa, ale nie potrafił tego powiedzieć? Cholera,
naprawdę to zawalił. Najchętniej poszedłby teraz szukać blondyna. Ale
właściwie, kiedy już by go znalazł, to co? Co by mu powiedział? Przecież to
jest Malfoy, nie jego przyjaciel, tylko wróg. Jednak Harry czuł, że nie potrafi
potraktować go obojętnie. Tak naprawdę Ślizgon stał się teraz dla niego kimś…
ważnym? Nie, to bardzo nieodpowiednio brzmi. Wystarczy określenie nieobojętny.
Draco na pewno jest w swoim dormitorium, więc brunet i tak się tam nie
dostanie. Na razie musiał czekać. Blondyn na pewno kiedyś stamtąd wyjdzie i się
spotkają i… porozmawiają albo coś…
Zobaczy się…
Ron i Hermiona nie siedzieli obok Harry’ego przy stole, lecz
zupełnie na jego drugim końcu. Obrazili się. Oboje. No cóż, trudno. Przecież
brunet nie będzie ich błagał o wybaczenie, bo nic takiego złego nie zrobił.
Może im przejdzie, może nie. Jakoś szczególnie mu na tym nie zależało. Było to
właściwie dziwne, bo tyle lat się przyjaźnili. Teraz go irytowali. Chociaż nie
miał pojęcia czym. Po prostu tak było.
Pottera przechodził dreszcz na myśl o tym, co za chwilę się
odbędzie. Lekcja obrony przed czarną magią. Ze Snape’em. Bardzo chciał się
gdzieś schować. Po prostu tam nie iść. Ale może wyjść na tym jeszcze gorzej. W
dodatku, jeśli Draco pojawi się na lekcji, będzie sam. Mistrz Eliksirów na
pewno to wykorzysta. Wystarczy tylko, że każe zostać blondynowi po lekcji. A
jeśli Harry tam będzie, może się pohamuje. Chyba boi się chociaż trochę, że
Gryfon powie komuś o wszystkim… Musi więc pójść.
* * *
Idąc korytarzem, ciągle rozglądał się w poszukiwaniu blond
czupryny. Jednak ślizgona nigdzie nie było. Cholera, naprawdę się o niego
martwił… Chociaż właściwie, to normalne, że nie chciał przyjść na lekcje ze
Snape’em. Na pewno nie przyjdzie. Nic mu przecież nie jest, tylko został w
dormitorium.
Kiedy znalazł się pod drzwiami sali, prawie wszyscy już
weszli. Jako ostatni przekroczył próg drzwi, zamykając je za sobą. Od razu
przeszukał wzrokiem pomieszczenie, w celu odnalezienia Dracona. Jednak tak jak
myślał, nie było go. Za to natrafił na mrożące krew w żyłach spojrzenie Snape’a
siedzącego przy biurku. Harry znów poczuł na ciele dreszcz, ale o wiele
silniejszy. Miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Chciał uciec, ale nie mógł. Oczy
profesora ciągle były w niego wpatrzone. Harry widział w tym spojrzeniu
nienawiść i złość, jednak te uczucia zasłaniała znacznie kpina, gdyż Mistrz
Eliksirów na pewno dostrzegł, że chłopak okropnie się boi.
-Czeka pan na coś, panie Potter? -zapytał Snape swoim zimnym
tonem ubarwionym odrobiną pogardy. -Zapraszam do ławki -dodał złośliwie się
uśmiechając. Brunet rozglądając się po sali, zrozumiał dlaczego.
Ron usiadł z Hermioną. Wszystkie ławki były zajęte, poza
jedną -tą tuż przy biurku nauczyciela. Przynajmniej mógł usiąść sam… Nie był
jednak pewny, czy wytrzyma całą lekcję tak blisko tego drania. Usiadł jednak w
owej ławce i zaczął układać swoje rzeczy na blacie, unikając kontaktu
wzrokowego z mężczyzną. Po chwili Snape wstał i podszedł bliżej drzwi.
Popatrzył na uczniów i chyba właśnie zamierzał zacząć zajęcia. Jednak ktoś mu
przeszkodził. Drzwi otworzyły się i wszedł, a właściwie wbiegł przez nie…
Draco. Widać było, że jest okropnie zestresowany. Tak bardzo, że chyba nie
zauważył Mistrza Eliksirów i wpadł na niego. Przy zderzeniu z profesorem
chłopak upuścił książkę, którą trzymał w ręce. Harry patrzył na Ślizgona, na
jego twarz. Była pełna przerażenia i wstydu. Wyglądał, jakby chciał stąd uciec.
Gryfon zastanawiał się, co tym myślą inni. Ta sytuacja jest przecież dość
dziwna. Draco miał zawsze dobre relacje ze Snape’em. A teraz wyraźnie było
widać, że się go boi. Tylko Harry rozumiał, o co chodzi.
-Ja… przepraszam… za spóźnienie… i za to… -wybełkotał
blondyn podnosząc książkę z podłogi.
-Nic się nie stało panie Malfoy -mężczyzna obrócił się i
Harry mógł zobaczyć jego twarz. Widniał na niej ten wstrętny złośliwy
uśmieszek. -Jednak następnym razem proszę, by się pan tak do mnie nie zbliżał,
gdyż ktoś mógłby mnie jeszcze oskarżyć o molestowanie… - brunet poczuł, że za
chwilę wybuchnie. To było tak bezczelne, że miał ochotę, zrobić temu
zboczeńcowi jakąś krzywdę. Jednak jedyne, co zrobił, to rzucił nauczycielowi
nienawistne spojrzenie, już nie bojąc się już kontaktu wzrokowego. Snape dalej
się uśmiechał i patrzył na Pottera, jakby nie miał pojęcia o co mu chodzi.
Harry chciał wyciągnąć różdżkę i potraktować go takim zaklęciem, by jednak
sobie przypomniał. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić, przynajmniej nie
tutaj. Kiedy przeniósł wzrok znów na Ślizgona, poczuł w sercu ucisk. W oczach
chłopaka ujrzał łzy… Musiało go to okropnie zaboleć. A jak mogło nie zaboleć?! To
było takie podłe… Gryfon bardzo chciał pomóc Malfoy’owi, zabrać go stąd. Ale
nie może! Cholera!
Wszyscy w sali siedzieli w kompletnym milczeniu. Draco
szybko odwrócił twarz do ściany, by nikt nie widział tych łez. Oby nikt poza
Harry’m ich nie zobaczył… Inaczej Ślizgon może mieć potem przerąbane.
-Zamierzasz tak tu sterczeć, Malfoy?! -Mistrz Eliksirów
chyba stracił już ochotę na psychiczne znęcanie się nad chłopakiem. Może
dlatego, że jeśli faktycznie by się rozpłakał, na pewno wszyscy zaczęli by coś
podejrzewać, a tego raczej nie chciał. -Siadaj do ławki -dodał już o wiele
spokojniej, jednak o wiele chłodniej niż zwykle.
W tym momencie Harry coś zrozumiał. W sali było tylko jedno
wolne miejsce. Obok niego. To chyba dobrze… Może uda mu się zamienić choć kilka
słów z Draconem. Jednak denerwował się. Patrzył tylko w blat ławki, nie chciał
teraz spojrzeć nawet przez chwile w oczy chłopaka. Wiedział, że wywoła to na
pewno u blondyna jeszcze większe poczucie wstydu. Kiedy Malfoy usiadł obok
Harry’ego, Gryfon spojrzał wreszcie na niego. Chłopak patrzył w przestrzeń
przed sobą. Widać było ,że wciąż walczy ze łzami, by tylko nie popłynęły po
jego policzkach. Brunet tak bardzo chciałby go teraz przytulić… Dlaczego
musieli być na lekcji?!
-Na pewno niezmiernie się wszyscy cieszycie, że będę uczył
was dwóch przedmiotów. Dwóch najważniejszych przedmiotów. Obrony przed czarną
magią uczyły was dotąd osoby nieodpowiednie. Ja… -zaczął Snape bezbarwnym
tonem.
-Draco, jak się czujesz? -wyszeptał Harry, spoglądając na
blondyna. Malfoy również na niego spojrzał, a nie było już w nim tej
wdzięczności, co wczoraj.
-Odwal się ode mnie, Potter
-opowiedział z zaciśniętymi zębami. Brunet czuł, że Ślizgon jest na
niego wściekły. Ale dlaczego? Przecież nic złego mu nie zrobił. To na pewno dlatego, że jest mu bardzo ciężko i niewątpliwie nienawidzi całego świata.
Harry dobrze znał to uczucie. I wiedział, że nie powinien go teraz zostawiać.
-Ja chcę ci pomóc, zrozum to -starał się mówić jak
najciszej, by nikt poza blondynem tego nie słyszał.
-A ja nie chcę twojej pomocy…- syknął Malfoy. -Nie
potrzebuję nikogo, dam sobie radę sam.
-Wczoraj też może wcale nikogo nie potrzebowałeś, co?
-Potter chciał by blondyn przyznał, że wcale nie chce być w z tym wszystkim
sam. Tylko nie wiedział, czy Draco zdaje sobie sprawę, że potrzebuje pomocy,
tylko nie potrafi tego powiedzieć czy po prostu nie rozumie, że nie może być
sam.
-W takim razie możesz mi wytłumaczyć dlaczego się tak do
mnie tuliłeś?! -Gryfon poczuł że podniósł głos. Szybko odwrócił się za siebie,
jednak nikt na nich nie patrzył. Wszyscy byli zajęci sobą albo słuchali Snape’a. W takim razie nie
powiedział chyba tego aż tak głośno. Przeniósł wzrok znów na Malfoy’a i
spostrzegł na jego twarzy delikatne rumieńce.
-Odwal się Potter, masz o tym zapomnieć albo pożałujesz
-Harry miał wrażenie, że Ślizgon za chwilę eksploduje przez swoje nerwy. Brunet
chciał tylko, żeby Draco przyznał swoją bezradność. Takim sposobem, to było jednak
niemożliwe.
-Draco … -nie planował tego, ale wiedział nawet w której
chwili chwycił lewą dłoń blondyna, którą
trzymał na ławce. -Pewnie mi nie wierzysz, ale ja naprawdę nie chcę, żebyś
cierpiał…
Malfoy błyskawicznie zabrał rękę, jakby został poparzony.
Harry spojrzał na nią. Była dziwnie sina w porównaniu z drugą ręką. Pewnie
bawił się magią i coś mu nie wyszło. Ale zaraz przecież on jest praworęczny,
nie trzymałby różdżki w lewej dłoni…
-Nie dotykaj mnie -syknął. -Nie rozumiesz, co powiedziałem.
Odczep się ode mnie. To nie jest… -urwał nagle i przełknął głośno ślinę. Chyba
tak jak Harry zorientował się, że w sali zrobiło się dziwnie cicho, a Mistrz
Eliksirów zbliżał się w ich stronę.
-Widzę, że panów nie interesuje obrona przed czarną magią
-zaczął nauczyciel, gdy znalazł się przy ich ławce. -Rozumiem, że pan Potter
zna już wszystkie zaklęcia obronne i doskonale się nimi posługuje. Właściwie
nie jestem panu tutaj potrzebny. Zapewne sam by pan doskonale poprowadził
zajęcia -jego głos ociekał nienawiścią, a Harry’ego po raz kolej przeszedł okropny
dreszcz. -Ale jeśli chodzi o pana, panie Malfoy, to z tego co wiem, pana wiedza
na temat zaklęć obronnych nie jest zbyt obszerna. Nie zawsze będzie przy panu
czuły na krzywdę drugiego człowieka czarodziej, który pana obroni, więc radzę
uważać! -Snape wyraźnie się zdenerwował. Na pewno po wczorajszych wydarzeniach
drzemała w nim ogromna złość i nienawiść do obu chłopców. Nie chciał tego chyba
tak bardzo okazywać, ale szło mu coraz gorzej. Harry stwierdził, że dla
bezpieczeństwa do końca lekcji nie będzie się już odzywał do blondyna. Mógłby
jeszcze bardziej rozwścieczyć Mistrza Eliksirów, a nie wiadomo czym by się to
skończyło.
Tak więc siedział cicho w ławce, udając, że słucha paplaniny
nauczyciela, który opowiadał o podstawach obrony przed czarną magią. Snape
poniekąd miał racje. Gryfon znał już wiele zaklęć , więcej niż inni uczniowie.
Szczególnie, że przez wakacje przesiadując sam w pokoju na Grimmauld Place 12,
przeglądał różne księgi zaklęć i uczył się. Czarnej magii nie tknął. Choć miał
czasem na to wielką ochotę, a dostęp do takich ksiąg był bardzo prosty, gdyż
znajdowały w domowej biblioteczce. Czuł jednak, że nie powinien. Ma zbyt dużo
wspólnego z Voldemortem. Mógłby stać się
taki jak on… A to byłoby okropne…
Harry co jakiś zerkał Dracona. Nie mógł wymyślić żadnego sposobu
jak mógłby mu pomóc, skoro on tego nie chce. Ale przecież Gryfon nie mógł tego
tak zostawić. Czuł, że Malfoy tak naprawdę go potrzebuje. Postanowił, że
porozmawia z nim, ale może w jakimś lepszym miejscu niż to. Teraz jednak
martwiło coś jeszcze. Ta sina ręka Ślizgona… Dlaczego to akurat musi być lewa
ręka?! W tym wypadku podejrzenia były tak jednoznaczne. Jego ojciec jest
przecież śmierciożercą, cała jego rodzina popiera Czarnego Pana. Ale tak nie
może być! Jeśli Draco zostałby poplecznikiem Voldemorta, nie wróciłby do
Hogwartu! Chociaż właściwie, nikt tego zapewne nie sprawdził… Może ma na lewym
przedramieniu Mroczny Znak, a nikt w szkole o tym nie wie. Jeśli to prawda, to
Hogwart nie jest już bezpieczny. Ale to właściwie nie jest prawdziwy, groźny śmierciożerca…
To tylko Malfoy! Może i jest podły, ale chyba nie potrafiłby robić tak
okrutnych rzeczy jak inni śmierciożercy…
Koniec! Nie ma na to przecież żadnych dowodów. Może po prostu coś mu się
stało w rękę. Coś go ugryzło… albo cokolwiek innego!
Nagle Harry coś sobie przypomniał. Nie wiedział dlaczego
wczoraj w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Kiedy Snape zdjął ze Ślizgona koszulę,
odsłonił przecież jego lewą rękę. Na przedramieniu był… bandaż. Czyli to raczej
niemożliwe, był tam Mroczny Znak. Bo gdyby był, to wychodziłoby na to, że Draco
nie tylko chcę go ukryć przed innymi nosząc długi rękaw, ale sam nie chce na
niego patrzeć. A śmierciożercy chyba nie czują wstrętu do tego naznaczenia… Raczej
zapewne uwielbiają się w nie wpatrywać, bo czują, że są wyjątkowi dla
Voldemorta. Więc to pewnie jakaś zwyczajna rana, Harry nie powinien tak
panikować.
Okropnie mu się dłużyło. Tak bardzo wyczekiwał końca lekcji.
Nie miał ochoty dłużej patrzeć na Mistrza Eliksirów. Budził w nim obrzydzenie,
strach i nienawiść. Czyli same najgorsze uczucia.
-Na następną lekcje streszczenie tego, o czym dziś mówiłem.
Koniec zajęć. -po tych słowach Gryfon błyskawicznie spakował swoje rzeczy, wstał
i chciał jak najszybciej się stąd wynieść. Draco chyba też miał ten sam cel
działania, gdyż zebrał się jeszcze szybciej. -Potter, Malfoy, nie tak szybko
-rzucił chłodno Snape. Harry poczuł jak paraliżuje go strach. I co teraz? Mistrz
Eliksirów ich obu zabije… Albo wymyśli coś gorszego. Popatrzył na blondyna,
który znacznie zbladł. Wyglądał jakby miał za chwilę zemdleć. Na pewno bał się
o wiele bardziej.
Wszyscy już wyszli. Zostali sami ze Snape’em, który za
pomocą różdżki zamknął z hukiem drzwi. Potter czuł, że jego serce przyspiesza
bicie. W tym momencie pożałował, że jest w to wszystko zamieszany. Gdyby wczoraj nie wlazł za Ślizgonem do tego
gabinetu, spokojnie nie stresując się mógłby iść na kolejną lekcję. Ale gdyby
tego nie przerwał… Nie. Dobrze, że się tam znalazł. Uchronił Malfoy’a przed
zupełnym poniżeniem i ogromną krzywdą. Nieważne, jakie będą tego konsekwencje.
-Jesteś z siebie zadowolony, Potter?! -Mistrz Eliksirów
zbliżył się do niego gwałtownie i na niewielką odległość. Mężczyzna parzył nienawistnym
spojrzeniem prosto w jego oczy. -Znów zostałeś bohaterem… Dlaczego jeszcze nie
napisali o tym w gazecie? -znacznie ściszył głos, który przepełniony był teraz
kpiną. -Radzę ci, zajmij się swoimi sprawami i nie wtrącaj się więcej. Inaczej
skończysz jak ta szmata -chwycił brutalnie Dracona za włosy, przyciągnął do
siebie i potrząsnął nim. Chłopak nie próbował się nawet wyrwać. Tak jakby
pogodził się ze swoim losem. Harry czuł jednak, że na to nie pozwoli. Teraz już nie ma świadków, może wyciągnąć różdżkę i spróbować zrobić krzywdę
temu zboczeńcowi. Ale czy ma szanse z byłym śmierciożercą? Musiał jednak coś
zrobić. Wyciągnął z szaty różdżkę i wycelował nią w twarz Snape’a, choć sam nie
wiedział, jakie zaklęcie chciałby na niego rzucić. Mężczyzna popatrzył na niego
z politowaniem. Chyba w ogóle się nie bał. To jeszcze bardziej rozwścieczyło
Gryfona.
-Zostaw go, ty obrzydliwy draniu! -wykrzyczał, dociskając
koniec różdżki do szyi profesora.
Nagle stało się coś, czego Harry się nie spodziewał. Draco
chwycił jego dłoń, w której trzymał różdżkę i odsunął ją od twarzy Mistrza Eliksirów.
Brunet nic nie rozumiał. A może Malfoy naprawdę nie chce pomocy?
-Uspokój się, Potter -powiedział Ślizgon oschłym tonem,
zupełnie bez emocji. Jego twarz również była poważna. Brunet nie mógł nic z
niej wyczytać. -Już ci powiedziałem, żebyś się w to nie mieszał. Lepiej będzie,
jeśli już sobie pójdziesz -dodał. Harry patrzył na blondyna, jakby nie zrozumiał,
co chłopak do niego powiedział. Rzeczywiście tak było. Potrzebował chwili, żeby
przeanalizować te słowa w swojej głowie. Jednak za nim to zrobił, nadszedł
kolejny wstrząs.
-Zostaw go Severusie, na pewno już zrozumiał -wyszeptał do
ucha Snape’owi, jednak na tyle głośno, że Gryfon wszystko słyszał. Na twarzy
mężczyzny wymalowało się wielkie zdziwienie. Harry stwierdził, że to normalne
przy takim zachowaniu Dracona. Sam na pewno miał teraz minę podobną do
nauczyciela. -Teraz chcę, żebyś zajął się przez chwilę mną -brunet stał jak
wryty. Nie potrafił się ruszyć, odezwać, zrobić cokolwiek. Patrzył jak Malfoy
dotykał twarzy Mistrza Eliksirów, a następnie złożył na jego ustach pocałunek.
Oderwał się na chwilę od mężczyzny i spojrzał na Harry’ego. -Nie zrozumiałeś
Potter? Wyjdź -powiedział, lekko się uśmiechając. Tym razem jednak złośliwie.
Po tym znów przyssał się do Snape’a.
Gryfon nic nie rozumiał. Wiedział jedno -musi stąd wyjść. Tak
więc odwrócił się podszedł do drzwi, otworzył je, przekroczył próg i zamknął za
sobą, nie patrząc do środka pomieszczenia. Nie chciał już tego widzieć. To było
obrzydliwe! Ale przede wszystkim… dziwne. Zachowanie Ślizgona było całkowicie
bez sensu. Harry przecież widział wczoraj jak cierpiał, dziś tak okropnie się
bał… Nie było co do tego wątpliwości. A teraz? Klei się do tego zboczeńca,
jakby byli kochankami. Ale co brunet może zrobić w tej sytuacji? Draco wyglądał
przecież na zadowolonego. Ale czy to możliwe? Może i tak, Harry zawsze uważał,
że Malfoy nie jest do końca normalny.
Teraz musi iść na lekcje. Na zielarstwo. Ślizgon na pewno na
nie nie przyjdzie, jest zbyt zajęty ze Snape’em. Musi stąd natychmiast iść.
Kiedy był już na końcu korytarza, usłyszał dźwięk otwierania drzwi. Bez
zastanowienia obrócił i ujrzał Dracona wychodzącego z sali. Udało mu się
uchwycić ten moment. Jego twarz. Była pełna smutku z odrobiną rozpaczy. Jednak to tylko sekunda, może dwie. Kiedy tylko
Malfoy zobaczył Harry’ego, uśmiechnął jakby był dumny z siebie. Brunet nie
wiedział co zrobić, kiedy chłopak ruszył w jego stronę. Zaczekać? A może iść
dalej? Nie miał pojęcia. Jednak teraz było już za późno, bo Ślizgon znalazł się
przy nim.
-Mam nadzieję, że zrozumiałeś, Potter -wyszeptał, nachylając
się nad jego uchem. Był teraz zaledwie w odległości kilku centymetrów od niego.
Harry chciał odpowiedzieć, że właśnie
nic z tego nie rozumie. Ale nie potrafił. Bliskość blondyna bardzo dziwnie na
niego zadziałała. Serce zaczęło mu bić znacznie szybciej, a ciało było jak sparaliżowane.
Od razu przypomniał sobie wczorajsze zdarzenia z łazienki. Teraz miał ochotę
jedynie na to, by wtulić się w chłopaka. Ale wiedział, że nie może. Musi to
kontrolować. -Potter… -Gryfon poczuł dłoń Dracona na swoim policzku. Przez całe
jego ciało przeszedł niesamowicie przyjemny dreszcz. Przygryzł własną wargę, żeby
tylko nie jęknąć. Mimowolnie zamknął oczy. -Jeśli ci się podobam, to bardzo mi
przykro. Widziałeś przed chwilą, że musisz poszukać sobie kogoś innego. Tylko
tym razem nie mierz tak wysoko. Z tego co wiem, to u siebie w Griffindorze masz
wystarczająco dużo pedałów. -to było przecież takie wredne, ale brunet nie był
w stanie nic odpowiedzieć. Palce chłopaka wciąż pieszczące mu twarz zupełnie zniewoliły
jego umysł i ciało. Nagle wszystko zniknęło. Harry otworzył oczy i zobaczył
rozbawioną twarz blondyna. -Nie chciałbyś się teraz widzieć, Potter -zaśmiał
się. Gryfon chyba wiedział o co mu chodzi. Czuł, że na jego policzkach płoną
rumieńce, a usta ma lekko rozchylone. Natychmiast je zamknął, a to nie zmieniło
tego, jak wyglądał przed chwilą. -Ciekawie na mnie reagujesz. Nigdy wcześniej
nie myślałem, że jesteś gejem… -Malfoy uśmiechnął się szeroko, patrząc mu
prosto w oczy. -Tak więc zawrzyjmy umowę. Ja nikomu o tym nie powiem, a ty nie będziesz
się wtrącać pomiędzy mnie i Snape’a i zachowasz tylko dla siebie to, co
widziałeś. Zgadzasz się Potter? Właściwie chyba nie masz wyjścia…
-Yyy… tak…jasne -nareszcie wydusił coś z siebie. Czuł, że
rumieni się jeszcze bardziej. Miał pustkę w głowie. Co to w ogóle za rozmowa?
Czy Malfoy go oskarżył o bycie gejem?! Nie jest gejem! Po prostu uwielbia tylko
bliskość Ślizgona, jego dotyk… Może to już wystarczy do bycia homoseksualistą?
Nie! Na pewno nie!
Harry chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie miał pojęcia
co. Tyle myśli kłębiło się w jego głowie, ale nie mógł z nich utworzyć sensownej
wypowiedzi.
-To na razie, Potter -Draco parsknął śmiechem i skręcił w
kolejny korytarz. Gryfon patrzył przez dłuższą chwilę na oddalającą się
sylwetkę chłopaka. Nic, kompletnie nic z tego wszystkiego nie rozumiał.
Nie moge zrozumiec zachowania Draco najpierw sie wypłakuje Potterowi a pózniej caluje sie z Severusem....ale rozdzial mi sie podoba. Ciekawie piszesz :)
OdpowiedzUsuńPowód tego znam na razie tylko ja, ale w następnych rozdziałach podzielę się tą wiedzą :) Dziękuję.
UsuńMyślę, że Draco chce ukryć swoje uczucia przed Harrym, by się o niego nie martwił. Twój blog jest niesamowity! Z niecierpliwością czekam na dalszą część :*
OdpowiedzUsuńTo się jeszcze okaże :) Dziękuję bardzo. Jestem w trakcie pisania, a tak pozytywne komentarze dodają mi weny :)
UsuńRany...zatkało mnie. Mam mętlik w głowie. Genialnie piszesz.
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział? Nie moge sie oderwać i codziennie sprawdzam :3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że to tak długo trwa, ale przyznam się szczerze, że ostatnio trochę poszłam w melanż... :) Jestem w trakcie pisania, obiecuję już się ogarnąć i jak najszybciej dokończyć kolejny rozdział.
Usuńczekam na dalszą część :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam na twojego bloga :) Bardzo dobrze piszesz, sto razy lepiej ode mnie. Tu dowód :D ; http://dramione-romione.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń